Sąd Apelacyjny w Białymstoku uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Olsztynie i nakazał mu ponownie rozpoznać sprawę z powództwa rodziny Głowackich przeciwko Agnes Trawny, która w 2005 r. odzyskała prawa do zajmowanej przez nich nieruchomości (sygn. akt: I C 417/11).
W 2011 r. Władysław i Władysława Głowaccy pozwali ją o 210 tys. zł odszkodowania za nakłady poczynione przez 26 lat na utrzymanie domu i gospodarstwa w Nartach. W lipcu SO w Olsztynie oddalił ich roszczenia. Teraz musi sprawę rozpatrzyć ponownie. Okazało się, że m.in. nie przeprowadził postępowania dowodowego „w istotnym zakresie". W ustnym uzasadnieniu Sąd Apelacyjny nie zgodził się z oceną SO, iż Głowaccy nie mogli domagać się zwrotu nakładów od A. Trawny, skoro mieli umowę najmu z nadleśnictwem Szczytno.
– Sędzia uzasadnił, że olsztyński sąd błędnie przyjął, iż umowy z nadleśnictwem nosiły znamiona najmu, bo przecież Agnes Trawny nigdy nie utraciła własności, a Skarb Państwa nigdy własności nie nabył. Nadleśnictwo nie mogło zatem dysponować nieruchomością w żaden sposób. W rezultacie Sąd Apelacyjny uznał, że Głowaccy są posiadaczami, którzy mają legitymację bierną do procesowania się z Agnes Trawny – mówi „Rz" pełnomocnik powodów radca Lech Obara z olsztyńskiej kancelarii Obara i Współpracownicy.
Białostocki sąd nie zgodził się też ze stanowiskiem olsztyńskiego sądu, że protokół podpisany przez Głowackiego jest umową zwolnienia z długu, w której zrzekł się on roszczeń z tytułu nakładów.
Wreszcie Sąd Apelacyjny zwrócił uwagę, że zachodzą też częściowo uzasadnione wątpliwości co do tego, czy Głowacki miał świadomość i wiedzę o skutkach podpisania protokołu sporządzonego przez pełnomocnika A. Trawny. Prawnik nie wyjaśnił Głowackiemu, jakie skutki może wywołać podpisanie tego dokumentu.