To zwiększa presję na polityków i deweloperów. Muszą starać się przekonać mieszkańców, że nie zapomnieli oni o potrzebach zwykłych ludzi w pogoni za pieniędzmi multimilionerów z zagranicy.
W okresie dwóch lat (do czerwca 2013 r. ) urodzeni za granicą kupujący nabyli 69 proc. nowych domów, a 28 proc. spośród takich osób mieszka poza granicami Zjednoczonego Królestwa, szacuje broker Knight Frank. Według Nationwide Builiding Society w pierwszym kwartale 2014 r. ceny domów w Londynie wzrosły średnio o 18 proc., najbardziej od 2003 r.
W reakcji na krytykę deweloperzy zmieniają taktykę i w niektórych przypadkach zamiast koncentrować swoje sprzedażowe wysiłki wyłącznie na klienteli zagranicznej wychodzą też z ofertą do londyńczyków.
Najazd zagranicznych inwestorów na londyński rynek nieruchomości zaczął się po ostatnim globalnym kryzysie finansowym, a głównymi czynnikami były słaby funt, ekonomiczna niestabilność od Europy po Azję i rekordowo niskie zwroty z inwestycji o stałym dochodzie. Zamożni cudzoziemcy szukali aktywów, które zachowają wartość. Jednocześnie coraz więcej Brytyjczyków wypadało z rynku z powodu restrykcyjnej polityki banków w zakresie finansowania zakupu domów oraz rosnącego bezrobocia.
Zainteresowanie zagranicznych inwestorów początkowo koncentrowało się na luksusowych nieruchomościach w takich dzielnicach jak Chelsea, czy Knightsbridge, a później zaczęli kupować nowe domy i apartamenty. Sprzyjała temu polityka towarzystw budowlanych z powodu ograniczonego dostępu do kredytu preferujących przedsprzedaż by pozyskać pieniądze na finansowanie inwestycji .