Zabytkowa nieruchomość to spora gratka, ale już jej remont to wielkie wyzwanie i ogromne wydatki. Właściciel musi ściśle trzymać się wytycznych nadzoru konserwatorskiego i pamiętać, że za każde nieautoryzowane działanie może spotkać go kara. Sankcje finansowe w tym przypadku są dość surowe, ale nie oznacza to, że urzędnicy mogą stosować je w dowolny sposób. Taki morał płynie z jednego z ostatnich wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA).
Remont zabytkowej kamienicy
Sprawa dotyczyła spółki, która trafiła na celownik urzędników w związku z remontem wiekowej kamienicy. Obiekt jako materialne świadectwo reprezentacyjnej zabudowy miasta z początku XX wieku i jeden z nielicznych zachowanych przykładów neorenesansowej zabudowy został wraz z działką wpisany do rejestru zabytków w 1992 r.
Kłopoty właścicielki zaczęły się pod koniec 2018 r., kiedy nadzór konserwatorski postanowił skontrolować stan budynku, a także zakres prac i ich zgodność z jego decyzjami. Okazało się, że część remontu została przeprowadzona niezgodnie z wydanymi pozwoleniami lub bez zgody konserwatora.
Chodziło przede wszystkim o wykonanie dodatkowego, drugiego rzędu okien w skrzydle frontowym kamienicy od strony ulicy. Kontrolerzy odkryli ponadto, że przy remoncie doszło do przedzielenia stropami bocznej klatki schodowej w skrzydle frontowym wraz z demontażem biegów schodowych w poziomie kondygnacji mieszkalnych od parteru do III piętra. W ten sposób wykonano trzy stropy, a uzyskaną powierzchnię włączono do lokali mieszkalnych.
W tej sytuacji wojewódzki konserwator zabytków sięgnął po sankcję z art. 107d ust. 1 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. I wlepił spółce aż 200 tys. zł kary. Firma odwołała się, ale minister kultury i dziedzictwa narodowego ją podtrzymał.