Każdy z nas chciałby, aby jego miasto było zapamiętane, miało coś szczególnego.
Obraz miasta to my i to, co nasz umysł z niego zapamiętuje, notuje w postaci kształtów lub miejsc. Te podstawowe elementy jego zapamiętywania opisał już w 1960 r. Kevin Lynch w swojej fundamentalnej pracy „Obraz miasta". Dookreślił je później w „Elementach kompozycji urbanistycznej" Kazimierz Wejchert.
A więc to drogi, czyli ścieżki, aleje i ulice. Krawędzie, czyli granice krajobrazu, zabudowy, lasów lub brzegi. Rejony, czyli obszary o możliwie jednorodnej zabudowie i użytkowaniu, jak osiedla mieszkaniowe czy dzielnice przemysłowe. Węzły, czyli skrzyżowania, place miejskie i rynki. Oraz punkty orientacyjne, często symboliczne, jak wieże, szczególne budowle lub pomniki.
Ta kwestia symboliki miasta, a więc szczególnie tych punktów symbolicznych, jest również przedmiotem wielu sporów, nawet o charakterze politycznym. Bo przecież niewątpliwie Pałac Kultury w Warszawie jest takim punktem symbolicznym, tak jak Rynek w Krakowie, ale również Hala Ludowa (czyli Stulecia) we Wrocławiu. Ale to także nabrzeże Motławy w Gdańsku wraz z Żurawiem czy brzeg rzeki Brdy w Bydgoszczy z łukowatymi nowymi budynkami banków, a w Katowicach może to nowe centrum kultury i kongresów.
Obiekty, które tworzą symbolikę miasta, stają się jego ikonami – publikowanymi i rozpoznawalnymi. Ale przecież i małe miasta mają swoje symboliczne obiekty, jak studnia na Rynku w Kazimierzu czy Dworek Marszałka w Sulejówku. To często budynki ratusza lub kościoła, które stają się swoistego rodzaju znakami rozpoznawczymi miasta. Bo każdy z nas chciałby, aby jego miasto było zapamiętane, miało coś szczególnego. Kto zatem i w jaki sposób powinien budować te miejsca rozpoznawalne? Przecież nie muszą to być obiekty publiczne.