Chętnie odwiedzamy galerie handlowe. Ale bliskiego ich sąsiedztwa nikt nie chce. Ich budowie towarzyszą więc liczne protesty mieszkańców. Zarzuty z reguły są podobne: pogorszenie jakości życia czy wzrost ruchu samochodowego. Dużym obciążeniem dla mieszkańców są również klimatyzatory montowane na ścianach i dachu galerii. Ich hałas przeszkadza zwłaszcza nocą.
Jeden z tego rodzaju sporów toczy się od lat o obiekt na warszawskich Kabatach, typowej dzielnicy sypialni.
Na budowę centrum handlowego na tym terenie pozwala miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Przeciwko jego zapisom w imieniu swoich mieszkańców protestowały m.in. władze spółdzielni mieszkaniowej SAM-81. Ich zdaniem to nie będzie lokalna galeria. Będą przyjeżdżać do niej ludzie z całego Mazowsza. Kabaty zamienią się zaś w dzielnicę przemysłowo-mieszkaniową. Spółdzielnia wystąpiła ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Podnosiła w niej m.in., że miejscowy plan nie ma rozwiązań, które łagodziłyby skutki planowanych inwestycji.
WSA w ogóle nie rozstrzygał sporu merytorycznie. Uznał, że spółdzielnia nie może kwestionować tego planu, bo nie udowodniła, że został naruszony jej interes prawny.
Spółdzielni udało się jednak wygrać w Naczelnym Sądzie Administracyjny. Rozstrzygnął on, że spółdzielnia mieszkaniowa SAM-81 może skarżyć ustalenia miejscowego planu dla części warszawskich Kabat, choć nie dotyczy on bezpośrednio jej nieruchomości. Plan będzie miał bowiem wpływ na jakość życia jej mieszkańców i trzeba wziąć to pod uwagę. Zgodnie bowiem z art. 140 kodeksu cywilnego właściciel może korzystać z nieruchomości w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego. Nie może być również tak, że jeden właściciel ponad miarę utrudnia innym korzystanie z ich własności. Sprawa trafiła ponownie do warszawskiego WSA, który, kierując się wskazówkami NSA, zajął się merytorycznie skargą spółdzielni. Nie zdecydował się jednak uchylić planu. Spółdzielnia i okoliczne wspólnoty wciąż walczą.