Reklama

Zamiast parku moloch za oknem

Centra handlowe często powstają na terenie dzielnic mieszkaniowych. Budzi to protesty mieszkańców. Nikt nie chce trawników rozjechanych przez samochody osobowe czy hałasujących klimatyzatorów.

Aktualizacja: 22.02.2018 20:14 Publikacja: 22.02.2018 20:00

Zamiast parku moloch za oknem

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

Chętnie odwiedzamy galerie handlowe. Ale bliskiego ich sąsiedztwa nikt nie chce. Ich budowie towarzyszą więc liczne protesty mieszkańców. Zarzuty z reguły są podobne: pogorszenie jakości życia czy wzrost ruchu samochodowego. Dużym obciążeniem dla mieszkańców są również klimatyzatory montowane na ścianach i dachu galerii. Ich hałas przeszkadza zwłaszcza nocą.

Jeden z tego rodzaju sporów toczy się od lat o obiekt na warszawskich Kabatach, typowej dzielnicy sypialni.

Na budowę centrum handlowego na tym terenie pozwala miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Przeciwko jego zapisom w imieniu swoich mieszkańców protestowały m.in. władze spółdzielni mieszkaniowej SAM-81. Ich zdaniem to nie będzie lokalna galeria. Będą przyjeżdżać do niej ludzie z całego Mazowsza. Kabaty zamienią się zaś w dzielnicę przemysłowo-mieszkaniową. Spółdzielnia wystąpiła ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Podnosiła w niej m.in., że miejscowy plan nie ma rozwiązań, które łagodziłyby skutki planowanych inwestycji.

WSA w ogóle nie rozstrzygał sporu merytorycznie. Uznał, że spółdzielnia nie może kwestionować tego planu, bo nie udowodniła, że został naruszony jej interes prawny.

Spółdzielni udało się jednak wygrać w Naczelnym Sądzie Administracyjny. Rozstrzygnął on, że spółdzielnia mieszkaniowa SAM-81 może skarżyć ustalenia miejscowego planu dla części warszawskich Kabat, choć nie dotyczy on bezpośrednio jej nieruchomości. Plan będzie miał bowiem wpływ na jakość życia jej mieszkańców i trzeba wziąć to pod uwagę. Zgodnie bowiem z art. 140 kodeksu cywilnego właściciel może korzystać z nieruchomości w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego. Nie może być również tak, że jeden właściciel ponad miarę utrudnia innym korzystanie z ich własności. Sprawa trafiła ponownie do warszawskiego WSA, który, kierując się wskazówkami NSA, zajął się merytorycznie skargą spółdzielni. Nie zdecydował się jednak uchylić planu. Spółdzielnia i okoliczne wspólnoty wciąż walczą.

Reklama
Reklama

W takim wypadku najlepszy jest kompromis.

W przeciwnym razie inwestycja nigdy może nie ruszyć z miejsca. Wszystkie decyzje, od środowiskowej po pozwolenie na budowę, będą kwestionowane w sądzie. Na wydanie każdej z nich inwestor będzie więc czekał po kilka lat.

Często też mieszkańcy powołują stowarzyszenia, które walczą w ich imieniu.

Zawsze też mieszkańcy mogą odwołać się do przepisów kodeksu cywilnego dotyczących immisji i wytoczyć powództwo na podstawie art. 222 § 2 kodeksu cywilnego. Ten przepis daje podstawę do roszczenia o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i zaniechania naruszeń. Przy czym można nie tylko zakazać trwających immisji, ale też domagać się zaniechania przygotowań czy inwestycji na gruncie sąsiada, które grożą takimi immisjami.

Nieruchomości
Rynek najmu schodzi z górki. Ale są mieszkania, które znikają w kilka godzin
Nieruchomości
Używane mieszkania wróciły do łask kupujących
Nieruchomości
Bitwa o najlepsze biura. Najsłabsze obiekty wypadną z rynku
Nieruchomości
Rynek nieruchomości dwa lata po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Czy będą kolejki u notariuszy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama