– Znam inwestycje, w wypadku których trwało to ponad dziesięć lat – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Najwięcej problemów inwestorom przysparzają dwie decyzje: o środowiskowych uwarunkowaniach (dalej jako środowiskowa) oraz warunki zabudowy.
W oparach absurdu
– W wypadku decyzji środowiskowych nie ma dokładnej listy wymagań, jakie inwestor musi spełnić, by otrzymać decyzję – mówi Konrad Płochocki. – Efekt jest taki, że gminy bardzo często stawiają inwestorom żądania wyssane z palca. Przykładowo nakazują precyzyjnie określić poziom hałasu, jaki będą generować użytkownicy budynków. Ale jak to zrobić, kiedy decyzja środowiskowa poprzedza wydanie warunków zabudowy, a to przecież one określają, parametry przyszłego budynku – tłumaczy Płochocki. – W wypadku dużych wieloetapowych projektów zdarza się, że zmienia się podejście urzędników w trakcie budowy kolejnego etapu. Oczywiście na niekorzyść inwestora – dodaje.
Na problemy związane z tymi decyzjami zwracają również uwagę prawnicy. – Decyzja środowiskowa potrafi się różnić od warunków zabudowy. Tymczasem przepisy przewidują, że obie decyzje muszą być ze sobą spójne. Inwestor nie ma więc wyjścia i jeszcze raz musi starać się o środowiskową – mówi Rafał Dębowski, adwokat specjalizujący się w nieruchomościach. Jego zdaniem problem łatwo można rozwiązać. Wystarczy niewielka zmiana w przepisach. Dzięki niej inwestorzy staraliby się o decyzję środowiskową równolegle z pozwoleniem na budowę.
– Wtedy uniknie się tego rodzaju niespodzianek, że decyzja środowiskowa różni się od warunków zabudowy – podkreśla mec. Rafał Dębowski.