Deweloper tłumaczył, że robi to dla dobra swych klientów, bo przekroczył termin, w którym był zobowiązany uzyskać pozwolenie na budowę. Podpisywał umowy, nie mając pewności, że mieszkania wybuduje? W tym przypadku ruszył z budową biurowca, a ponieważ rynek mieszkaniowy gorączkował, postanowił zamienić projekt biurowy na mieszkaniowy. Nie upłynęło więcej niż dwa – trzy lata i sytuacja się zmieniła diametralnie. Dziś deweloperzy mieszkaniówkę zamieniają na biura. Dlaczego? (patrz opinia Adama Henclewskiego obok).
Natomiast ci pozostający przy projektach mieszkaniowych próbują zaoferować klientom coś więcej niż konkurencja. Inaczej więc postrzegają dziś dobro klienta, gdyż zdają sobie sprawę, że już nie tylko lokalizacja i standard budynku mają znaczenie. Istotne są dodatkowe bonusy i usługi, np. room-service.
– Jest na to popyt u coraz młodszych ludzi – twierdzi Witold Sadowski z Deka Inwestycje, inwestor Hubska Centre we Wrocławiu. Firma proponuje więc niezbyt popularne jeszcze we Wrocławiu usługi na zamówienie, między innymi: recepcję całodobową, sprzątanie, wymianę pościeli, ręczników, bo „idealne osiedle to takie, z którego nie trzeba wychodzić po pracy, by załatwić większość spraw”.
Jednak większość potrzebujących mieszkania nie marzy dziś nawet o takich wygodach, tylko przyziemnie: o wystarczającej na zakup upatrzonego M zdolności kredytowej. A z tym jest coraz słabiej.
– Od ubiegłego roku stopy procentowe znacznie wzrosły. Jeszcze w kwietniu 2007 r. osoba zaciągająca kredyt w złotych na 30 lat w wysokości 300 tys. zł płaciła ratę na poziomie 1650 zł. Dzisiaj jest już ona znacznie wyższa – 2100 zł miesięcznie i możliwa jest dalsza jej zmiana, choć nie jest to przesądzone – twierdzi Maciej Borowiak, doradca finansowy Money Expert.