Rz: Czy kryzys na rynku hipotecznym w USA i Europie dosięgnie też Polskę? W jakim wymiarze?
Michał Macierzyński: Moim zdaniem ten kryzys już na dobre się rozgościł również w naszym kraju. Najbardziej widocznym efektem jest zniknięcie popytu inwestycyjnego. Kiedy wyschło źródło finansowania, nagle ceny się zatrzymały i powoli, acz systematycznie, idą w dół. Do tego mamy wysoką inflację, która zjada w takich sytuacjach realną wartość naszej nieruchomości.
Banki amerykańskie mają ogromne problemy. Czy odbije się to na kredytowaniu zakupu polskich mieszkań?
Sytuacja naszego sektora bankowego jest oczywiście odmienna od tego, co się dzieje w USA czy na innych rynkach. Trzeba jednak pamiętać, że Polska jest częścią globalnego systemu finansowego. Widać to chociażby po naszej giełdzie. Za chwilę zacznie być też odczuwalne w sferze realnej. Moim zdaniem przede wszystkim na rynku nieruchomości. Dla wielu osób będzie to wyjątkowo bolesne doświadczenie.
Z kredytowaniem nie będzie więc już tak łatwo. Który bowiem bank będzie chciał pożyczać więcej niż 100 proc. wartości nieruchomości, jeśli miesiąc później mieszkanie będzie miało mniejszą wartość niż zobowiązanie? A do tego będzie istniała groźba, że na tym się nie skończy. W efekcie będą znikać kredyty na 45 – 50 lat, zwiększy się także bardzo marża przy kredytach z niskim wkładem. O pożyczkę będzie znacznie trudniej.