Niecałe 7 tys. zł za mkw. to średnia cena mieszkania sprzedanego w ostatnich trzech miesiącach w ośmiu największych polskich aglomeracjach – wyliczyli analitycy redNet Consulting. To oznacza spadek o ponad 11,5 proc. w porównaniu z połową ubiegłego roku. I wszystko wskazuje na to, że to nie koniec przecen.
Ceny wyraźnie niższe od szczytu mieszkaniowej hossy oraz znacznie większa skłonność deweloperów do udzielania rabatów sprawiły, że do Polski wracają zainteresowani zakupami pakietowymi mieszkań. – Od kilku tygodni faktycznie wracają na rynek duzi inwestorzy pytający o mieszkania – potwierdza dr Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający CEE Property Group. – Prowadzimy kilka kolejnych projektów. Zarówno z funduszami, polskimi i zagranicznymi, jak i osobami indywidualnymi. Inwestorzy zrozumieli, że w tej chwili można już w atrakcyjnie zlokalizowanych projektach wynegocjować dobre ceny – tłumaczy.
Tyle że owe dobre ceny to wciąż wyraźnie poniżej żądań deweloperów. – Inwestorzy szukają prawdziwych okazji. Mieszkań w Warszawie poniżej 5 tys. zł za mkw. – mówi Marcin Gołębiowski, wiceprezes redNet Consulting, do którego w ostatnim czasie zgłosiły się dwa zagraniczne podmioty szukające okazji do kupna tanich mieszkań w pakiecie.
Paweł Grząbka dodaje, że jego kontrahenci szukają mieszkań przede wszystkim w Warszawie, ale na Ochocie, Mokotowie, Woli oraz w Wilanowie. Bo często chcą je przeznaczyć na wynajem. – Nie interesują się raczej takimi lokalizacjami jak Białołęka. No i konkretne rozmowy są nie przy poziomach 8 – 9 tys. zł za mkw., ale poniżej 6 tys. zł.
Gdyby transakcje w Warszawie zawierane były faktycznie na poziomie 5 – 6 tys. zł za mkw., średnie ceny sprzedawanych mieszkań musiałyby się załamać (bo tu już nie ma mowy o spadku czy korekcie) o 25 – 35 proc. Czy to możliwe? Tak, ale tylko w wybranych inwestycjach. – Część małych deweloperów już schodzi do zerowej marży – przyznaje Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu, jednej z największych polskich spółek deweloperskich. – Nie mają wyboru. Albo sprzedadzą choćby po kosztach, albo upadną. Zresztą, co pokazały ostatnie tygodnie, niektórzy już upadają – dodaje.