Mimo wielu zapowiedzi deweloperów, że to już koniec spektakularnych obniżek cen mieszkań, bo firmy nie mają już z czego schodzić, wciąż można się skutecznie targować. I to nawet przed obejrzeniem nieruchomości.
Sprawdziliśmy, podając się za klientów, na jakie ustępstwa są skłonni pójść warszawscy deweloperzy. Spośród kilkunastu tylko jeden, oferujący apartament za 1,8 mln zł w Wilanowie, był nieugięty i o negocjacjach słyszeć nie chciał. Reszta – proszę bardzo.
– Owszem, kilkuprocentowe rabaty są u nas możliwe, ale raczej nie dwucyfrowe – zastrzega przedstawicielka Eco Classic.
W tej firmie chcemy kupić 39-metrową kawalerkę w standardzie deweloperskim. Lokal na mokotowskim osiedlu Hubertus przy ul. Obrzeżnej kosztuje 378 tys. zł. Do tego trzeba dokupić garaż za 34 tys. zł i pomieszczenie gospodarcze – za kolejne 14 tys. zł. Łącznie na jednopokojowe mieszkanie, które jest już gotowe do odbioru, trzeba wydać, bagatela, 426 tys. zł. A gdybyśmy wyłożyli 10 procent mniej?
– To trzeba już negocjować z dyrektorem, ale takich rabatów raczej nie dajemy – mówi pracownica biura sprzedaży. – Możemy zastanowić się jednak nad oddaniem za darmo komórki lokatorskiej – dodaje.