Gruntowa afera w Łodzi

Fałszywe akta zniknęły. Rzekomym właścicielom ziemi nagle zaginęły dokumenty

Aktualizacja: 26.09.2009 02:55 Publikacja: 26.09.2009 02:23

Podejrzeni o udział w aferze gruntowej podczas jednej z rozpraw

Podejrzeni o udział w aferze gruntowej podczas jednej z rozpraw

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Łódzcy urzędnicy wpadli na trop afery w 2005 r., gdy podający się za radcę prawnego Marek S., chcąc w imieniu „spadkobierców” odzyskać nieruchomość przy ul. Drewnowskiej, przyniósł do urzędu miasta akt notarialny z okresu międzywojennego.

Urzędnikom dokument z 1939 r. wydał się podrobiony. Dyrektor Wydziału Geodezji Wojciech Dyakowski sporządził notatkę służbową: „Wątpliwości pracowników budziły kolor papieru, czcionki maszyny do pisania, atrament, którym wykonano podpis oraz pieczęcie”. Notatka trafiła do odpowiedzialnego za nieruchomości ówczesnego wiceprezydenta miasta Marka Michalika. Ten 20 czerwca 2006 roku zawiadomił prokuraturę.

W tym czasie urzędnicy natrafili na kolejnych 16 podejrzanych aktów notarialnych.

Łódzcy śledczy zajęli się zgłoszeniem. O śledztwie wspomniała lokalna „Gazeta Wyborcza”. Wszyscy podejrzani spadkobiercy, którzy zostali wezwani do przedstawienia aktów notarialnych, nagle zgubili oryginalne dokumenty. Prokuratorom pokazywali kserokopie potwierdzone przez notariuszy. Te – jak się okazało – były kopiami aktów, które nigdy nie istniały.[wyimek]Akt poświadczyła m.in. notariusz, którą pozbawiono potem prawa do wykonywania zawodu za fałszerstwo [/wyimek]

Jak to możliwe, że notariusze poświadczyli coś, co nie istniało? – Musiałem widzieć akt notarialny, żeby go poświadczyć. Niemożliwe, by ktokolwiek z notariuszy zrobił inaczej – odpowiada „Rz” jeden z nich – Zbigniew Kwaśniewski.

Takie poświadczenie wydała m.in. łódzka notariusz Elżbieta D., która została pozbawiona prawa do wykonywania zawodu za sfałszowanie aktu notarialnego, w którym jeden z domniemanych szefów „łódzkiej ośmiornicy” Tadeusz M. przekazał mieszkanie dziecku.

Na kserokopiach prokuratorzy nie mogli odnaleźć cech fałszerstwa zauważonych przez urzędników. Śledztwo umorzyli.

Wówczas łódzki urząd zalała fala żądań o zwrot nieruchomości, których podstawą były wyłącznie poświadczone kserokopie starych aktów notarialnych. Większość gruntów i budynków, których dotyczyły, znajduje się w sąsiedztwie nowego centrum rozrywkowego miasta.

Śledczy sprawdzali podejrzane kserokopie przez ostatnie trzy lata. Wykryli 57 fałszywych. Ale prokuratorzy wciąż nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, kto i w jaki sposób preparował akta. Dlatego już dwukrotnie umarzali postępowanie.

Jednak, jak ustaliła „Rz”, śledztwo wznowiono.

– Pojawiły się nowe okoliczności w sprawie – mówi Jadwiga Jasiulewicz, zastępca prokuratora rejonowego Łódź-Śródmieście. – Dla dobra postępowania nie mogę rozmawiać o szczegółach.

Według informacji „Rz” prokuratorzy podejrzewają, że za całą operacją stali zupełnie inni ludzie. Ci, którzy przynosili do urzędu kserokopie fałszywek, są jedynie pośrednikami. Jednak na razie można ścigać tylko tych ostatnich.

Prokuratorzy chcą oskarżyć osoby, które posługiwały się spreparowanymi dokumentami, próbując wyłudzić grunty oraz odszkodowania od miasta za ich użytkowanie – tak jak na przykład Marek S. w 2005 r. I liczą na to, że wówczas wydobędą od nich informacje o mocodawcach.

Na wniosek urzędu miasta Łodzi toczące się aktualnie postępowania administracyjne i sądowe o odzyskanie nieruchomości przez „spadkobierców” udało się wstrzymać do wyjaśnienia sprawy.

Urząd walczy o odzyskanie wyłudzonych nieruchomości przy ul. Drewnowskiej. – Sąd we wtorek wznowił postępowanie w tej sprawie – mówi rzecznik łódzkiego magistratu Kajus Augustyniak.

Łódzcy urzędnicy wpadli na trop afery w 2005 r., gdy podający się za radcę prawnego Marek S., chcąc w imieniu „spadkobierców” odzyskać nieruchomość przy ul. Drewnowskiej, przyniósł do urzędu miasta akt notarialny z okresu międzywojennego.

Urzędnikom dokument z 1939 r. wydał się podrobiony. Dyrektor Wydziału Geodezji Wojciech Dyakowski sporządził notatkę służbową: „Wątpliwości pracowników budziły kolor papieru, czcionki maszyny do pisania, atrament, którym wykonano podpis oraz pieczęcie”. Notatka trafiła do odpowiedzialnego za nieruchomości ówczesnego wiceprezydenta miasta Marka Michalika. Ten 20 czerwca 2006 roku zawiadomił prokuraturę.

Pozostało 82% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej