Możesz wziąć więcej, niż kosztuje nieruchomość

Czy warto dziś pożyczać od banku więcej niż 100 proc. wartości nieruchomości? Jakie koszty się z tym wiążą?

Publikacja: 10.05.2010 05:30

Możesz wziąć więcej, niż kosztuje nieruchomość

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski

Tak, jeśli dzięki temu ograniczamy się do jednego długoterminowego i nisko oprocentowanego kredytu hipotecznego, zamiast korzystać z drogich pożyczek na karcie czy konsumpcyjnych. Trzeba się jednak liczyć z tym, że wraz ze wzrostem wysokości kredytu na mieszkanie rosną wszystkie opłaty towarzyszące temu zobowiązaniu.

– Jeśli klient ma potrzebę uzyskania wyższego kredytu niż 100 proc. ceny mieszkania, zachęcam do skorzystania z takiej oferty. Na ogół marża będzie identyczna, a więc nic nie tracimy, biorąc z banku dodatkowe środki niezwiązane wyłącznie z zapłatą za daną nieruchomość – mówi Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy z Oppenheim Enterprise.

Natomiast Arkadiusz Rembowski, dyrektor ds. rozwoju produktów finansowych Money Expert, zwraca uwagę, że nie każdy chętny dostanie kredyt na więcej niż 100 proc. wartości nieruchomości. – Ograniczeniem może się okazać zdolność kredytowa klienta – mówi.

Z kolei Łukasz Wojcieszak, prezes zarządu firmy Invigo, podkreśla, że kredyty są wciąż dość drogie. – Zwłaszcza jeżeli porównujemy ich obecne koszty z ofertami sprzed kryzysu finansowego. Poza tym należy pamiętać, że kredyty opiewające na kwotę ponad 100 proc. wartości nieruchomości są najdroższe. Decydując się na takie rozwiązanie, klient zapłaci wyższą prowizję, marżę, a także wyższe składki ubezpieczeń, no i więcej odsetek.

[srodtytul]Uwaga na walutowe[/srodtytul]

Jakie są plusy i minusy zaciągnięcia zobowiązania wyższego niż wartość mieszkania?

– Podstawową zaletą takiej oferty jest możliwość zachowania zgromadzonych oszczędności. Klient może je dalej dowolnie inwestować lub traktować jako stałe wsparcie dla bieżących, nieplanowanych wydatków – uważa Arkadiusz Rembowski. – Niebezpieczeństwo pojawia się przy kredycie walutowym – wiąże się z ryzykiem walutowym i ewentualnym przekroczeniem wartości nieruchomości przez kwotę kredytu.

Natomiast Krzysztof Oppenheim podkreśla, że dzięki wyższemu kredytowi hipotecznemu można uniknąć klasycznej pętli zadłużenia, zakładając, że pieniądze te faktycznie są potrzebne kredytobiorcy.

– Często jest tak, że niedoinformowani klienci, którzy nie mają żadnych oszczędności, biorą kredyt hipoteczny tylko na zapłatę sprzedającemu, a zakupy do mieszkania finansują z pożyczek gotówkowych, linii kredytowych czy też płacą za nie kartą. W tej sytuacji oprócz jednego taniego kredytu hipotecznego pojawia się w budżecie kilka innych zobowiązań – mówi Krzysztof Oppenheim. – Dlatego jeśli nie posiadamy własnych środków, bierzmy tani kredyt hipoteczny w maksymalnej wysokości, finansując wszystko to, na co nam bank pozwoli.

Także Łukasz Wojcieszak twierdzi, że wielkim plusem kredytu, którego wartość przekracza wartość nieruchomości, jest możliwość sfinansowania nim wszystkich kosztów związanych z zakupem lokalu. – Chodzi np. o koszty notarialne, ewentualną prowizję dla pośrednika etc. – wylicza. – Minusem takiego rozwiązania są wyższe opłaty okołokredytowe. Dla przykładu przy kredycie 330 tys. zł (110 proc. wartości nieruchomości) samo ubezpieczenie niskiego wkładu własnego to 4050 zł.

[srodtytul]Na auto i kolię[/srodtytul]

Czy dodatkowe 10 – 20 proc. trzeba zainwestować w nieruchomość, czy można np. wydać na samochód lub biżuterię?

– Teoretycznie można przeznaczyć część pieniędzy na cele zupełnie niezwiązane z mieszkaniem. Ale nie jest to takie łatwe i nie można się do tego otwarcie przyznać we wniosku o kredyt – przestrzega Krzysztof Oppenheim. – Jeśli np. bank przyzna nam 50 tys. zł na remont, a nam wystarczy 30 tys. zł, bank zaś nie wymaga od nas rachunków, to możemy resztę, a więc w tym wypadku aż 20 tys. zł, przeznaczyć na cokolwiek.

– Tak, ale nie w każdym banku, np. w mBanku i Multibanku kwota ponad 100 proc. wartości nieruchomości może zostać przeznaczona tylko na opłaty okołokredytowe (np. prowizje, ubezpieczenia) – dodaje Łukasz Wojcieszak.

[ramka][b]Zdaniem eksperta[/b]

[srodtytul]Arkadiusz Rembowsk, Money Expert[/srodtytul]

– Zasadą jest, że klient musi przeznaczyć dodatkowe środki z kredytu na wykończenie lub remont nieruchomości, ewentualnie koszty związane z jej zakupem, np. opłaty notarialne.

W praktyce pozostaje pewien margines dowolności. Wynika to z formy dokumentowania poniesionych wydatków stosowanej przez banki. Przeważnie bank nie analizuje dokładnie faktur, lecz zadowala się zdjęciami, na których widać wykończone wnętrza.[/ramka]

Tak, jeśli dzięki temu ograniczamy się do jednego długoterminowego i nisko oprocentowanego kredytu hipotecznego, zamiast korzystać z drogich pożyczek na karcie czy konsumpcyjnych. Trzeba się jednak liczyć z tym, że wraz ze wzrostem wysokości kredytu na mieszkanie rosną wszystkie opłaty towarzyszące temu zobowiązaniu.

– Jeśli klient ma potrzebę uzyskania wyższego kredytu niż 100 proc. ceny mieszkania, zachęcam do skorzystania z takiej oferty. Na ogół marża będzie identyczna, a więc nic nie tracimy, biorąc z banku dodatkowe środki niezwiązane wyłącznie z zapłatą za daną nieruchomość – mówi Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy z Oppenheim Enterprise.

Pozostało 85% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej