Tak mówił dziś na spotkaniu z bankowcami i pośrednikami kredytowymi Marek Poddany, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD), prezes zarządu firmy Sedno.
Jego zdaniem, choć potencjalny popyt na mieszkania jest duży, to realny za mały, by mieszkania oferowane przez deweloperów znalazły szybko klientów.
- Jesteśmy na trzecim miejscu od końca w Europie, jeśli chodzi o realną siłę nabywczą kupujących, wyrażającą się stosunkiem średniej płacy do średniej ceny 1 mkw. mieszkania. Nawet gdybyśmy zbudowali te 1,5 mln mieszkań, których brakuje, to i tak nie miałby ich kto kupić – mówił Marek Poddany. – Poza tym obserwuję psychologiczne efekty strachu przed bezrobociem wśród niektórych klientów. Oglądają mieszkania, zgłaszają się do banku po kredyt, otrzymują promesę i mimo tego wracają z decyzją, że może jeszcze nie teraz, że jeszcze poczekają z zadłużeniem się. Dlaczego? Nie z powodu obniżki zarobków, tylko dlatego, że znajomego zwolnili i jeszcze kogoś innego, więc sami, na wszelki wypadek, wstrzymują się z inwestycjami.
Zdaniem deweloperów chętnych na mieszkania nie zabraknie. Przynajmniej przez kilka najbliższych lat, gdy wyż demograficzny z lat 80. będzie zakładał rodziny. Marek Poddany uważa, że 48 tys. mieszkań, które na rynku pierwotnym są dziś do sprzedania, to nie nadpodaż.
– To wysoka podaż, która nas nie martwi, bo to już inne lokale niż te oferowane do niedawna, mniejsze i tańsze. Te znajdą nabywców – uważa wiceprezes PZFD. Przyznaje jednak, że część z oferty pewnie się nie sprzeda, bo już dziś wiadomo, że niektóre projekty są nieudane. Jeśli znajdą klientów, to np. za pół ceny. Generalnie jednak Poddany nie przewiduje większych obniżek cen.- Deweloperzy nie maja już zapasu na marżach – twierdzi.