Ten umiarkowany popyt, zdaniem Łukasza Madeja z firmy ProDevelopment, jest na razie dość stabilny. – Wydłuża się jednocześnie czas budowy przeciętnego domu, co jest konsekwencją problemów z finansowaniem takich inwestycji przez banki. Poza tym osoby chcące postawić dom mają trudności z odsprzedaniem posiadanego mieszkania – mówi Łukasz Madej.
Choć na rynku jest sporo drogich ofert, przedmiotem transakcji są zwykle niewielkie grunty, w cenie 100–400 tys. zł.
Na przykład w stolicy inwestorzy indywidualni szukają działek o pow. 600–1,2 tys. mkw., a poza Warszawą niewiele większych, bo o pow. 800–1,5 tys. mkw. I choć średnie stawki na Mazowszu w ciągu roku spadły o ok. 10–15 proc., ceny ziemi w atrakcyjnej lokalizacji, z dobrą infrastrukturą pozostają dość stabilne. Jeśli sprzedającego nie zmusi sytuacja życiowa, nie ma co liczyć na większe upusty stawek wywoławczych.
– Duże obniżki dotyczą działek mało atrakcyjnych, położonych peryferyjnie, z ubogą infrastrukturą. Ze względu na kryzys i trudności w otrzymaniu kredytów oraz dużą podaż gruntów ceny ziemi będą nadal spadać, choć właściciele atrakcyjnych terenów wolą poczekać ze sprzedażą, niż decydować się na drastyczne obniżki – tłumaczy Edyta Krakowiak z Warszawskiej Giełdy Lokali i Nieruchomości.
Z kolei deweloperzy, zdaniem Łukasza Madeja, poszukują gruntów umożliwiających im budowę domów, które można będzie sprzedać w cenie zbliżonej do trzypokojowego mieszkania. Będą to więc szeregowce z małymi ogródkami.