Mieszkania z dopłatą w Warszawie

Klienci się spieszą, by przed końcem roku kupić lokal na kredyt z dopłatą. Na rynku wtórnym w stolicy jest to trudne

Aktualizacja: 10.09.2012 13:12 Publikacja: 10.09.2012 13:01

Od przyszłego roku program „Rodzinna na swoim" (RNS) przestaje istnieć. Jak przewiduje Marcin Jańczuk z sieciowej agencji Metrohouse & Partnerzy, przed nami szczyt gorączki w RNS.

– Poszukując mieszkań z dopłatą na warszawskim rynku wtórnym, można się jednak srogo zawieść. Limit dopłat poniżej 5 tys. zł za 1 mkw. mieszkania (4723 zł) powoduje, że kryteria programu spełniają tylko pojedyncze oferty – tłumaczy Marcin Jańczuk. – Mieszkania z dopłatą pozostaje poszukać u deweloperów – dodaje.

Przypomnijmy, że na stołecznym rynku pierwotnym limit cen w RNS wynosi 5904 zł za 1 mkw. Także zdaniem Bolesława Drapelli, prezesa portalu morizon.pl, mieszkanie z dopłatą szybciej znajdziemy na rynku pierwotnym.

– Kiedy deweloper długo nie może sprzedać lokali, decyduje się na promocje, obniżając ceny do limitów w RNS – tłumaczy Drapella.

Na rynku wtórnym, jak ocenia pośredniczka Joanna Lebiedź z firmy Lebiedź Nieruchomości, mieszkań z dopłatą jest jak na lekarstwo. – To zazwyczaj nieliczne oferty w peryferyjnych dzielnicach – mówi Joanna Lebiedź.

Coraz mniej transakcji

Paweł Zeliaś, pośrednik z firmy SalonDomow.pl, dodaje, że większość mieszkań, które spełniają limit kwotowy, jest większa niż 75 mkw., a tym samym nie spełnia kryterium powierzchniowego. – Oczywiście trafiają się lokale, które spełniają oba warunki, ale ich standard pozostawia wiele do życzenia. Wyjątkowo mało atrakcyjna jest też ich lokalizacja – ocenia Paweł Zeliaś. Według niego programem są objęte głównie ponaddwudziestoletnie mieszkania np. ze skosami, często wymagające remontu, a także te mogące mieć wady prawne – ocenia Paweł Zeliaś. – Najwięcej takich mieszkań jest na Białołęce, we Włochach i w Rembertowie.

Bolesław Drapella dodaje, że lokale, które można kupić z dopłatą, znajdziemy także na Targówku, Pradze-Północ i Pradze-Południe. Zdaniem prezesa Morizon.pl udział transakcji na rynku wtórnym, wspieranych kredytami z dopłatą, od początku br. spadł o ponad połowę, co jest wynikiem właśnie zmniejszonych limitów dopłat.

– Tymczasem w ciągu ponad pięciu lat działania program cieszył się dużym zainteresowaniem. Skorzystało z niego ponad 155 tys. rodzin. Ostatnio takich kredytów udzielanych jest coraz mniej – mówi prezes Morizon.pl.

Według Marcina Jańczuka właściciele większych mieszkań, zwłaszcza w starszym budownictwie, mogą być skłonni obniżyć ceny do poziomów RNS, by przyciągnąć klientów. – Jednak limit dla Warszawy jest zbyt niski, by dochodziło do zbiorowych obniżek – zastrzega Marcin Jańczuk.

Także Bolesław Drapella zauważa, że zdarzają się obniżki cen do limitu RNS. – Podaż mieszkań nadal przewyższa popyt, ceny ofertowe spadają. Sprzedający, którym zależy na szybkiej sprzedaży, nie mogą pozwolić sobie na utrzymywanie wysokiej ceny – mówi szef Morizon.pl.

Zdaniem Pawła Zeliasia różnica między ceną ofertową mieszkań a wskaźnikiem programu dla rynku wtórnego jest zbyt duża, aby strony transakcji mogły dojść do porozumienia. – Zmniejszenie limitów w zasadzie zlikwidowało program na rynku wtórnym – przyznaje Paweł Zeliaś.

Co będzie dalej?

Jak likwidacja programu zmieni stołeczny rynek wtórny? Zdaniem Bolesława Drapelli większych zmian raczej nie będzie. – Zainteresowanie mieszkaniami się nie zmniejszy, tym bardziej że mamy do czynienia z ich nadpodażą – wyjaśnia prezes Morizon.pl. – Do kupna mieszkania jest w stanie skłonić jedynie niska cena – dodaje.

Zdaniem Marcina Jańczuka rynek wtórny w Warszawie, na którym RNS już właściwie nie działa, po likwidacji programu może tylko zyskać.

– W ostatnich 12 miesiącach rynek wtórny musiał toczyć nierówną walkę z rynkiem nowych mieszkań, dla którego ustalono wyższe limity, stawiając go z góry na straconej pozycji – ocenia Marcin Jańczuk.

Większych zmian na rynku po likwidacji RNS nie przewiduje Paweł Zeliaś. – Program przestał działać już wraz ze zmianami limitów – podkreśla pośrednik.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.gawronska@rp.pl

Opinia

Joanna Lebiedź, pośredniczka z agencji Lebiedź Nieruchomości

Ofert spełniających kryteria RNS na warszawskim rynku wtórnym jest bardzo mało. Sprzedających charakteryzuje myślenie życzeniowe, czyli: „ile muszę wziąć za lokal, abym mógł zrealizować pomysł na zagospodarowanie pieniędzy".

U wielu właścicieli mieszkań nad zdrowym rozsądkiem górują emocje. Lokal ma dla nich wartość sentymentalną. Dopóki nie staną przed przymusem sprzedaży nieruchomości, np. z powodu zbyt wysokich rat kredytu czy wysokich kosztów utrzymania, trudno im wytłumaczyć, by cenę dopasowali do rynkowych realiów.

Ile za metr lokalu z dopłatą w Warszawie

? Ursus, ul. Jagiełły, 66 mkw., 1930 r., 4,3 tys. zł

? Włochy, ul. Chrościckiego, 69 mkw., 2008 r., 4 tys. zł

? Praga-Płn., ul. Radzymińska, 60 mkw., 1980 r., 4,7 tys. zł

? Białołęka, ul. Kartograficzna, 73 mkw., 2001 r., 3,7 tys. zł

? Białołęka, ul. Kartograficzna, 75 mkw., 2010 r., 4,4 tys. zł

 

Nieruchomości
Mało nowych biur w regionach. Wynik może być najgorszy od niemal 20 lat
Nieruchomości
Dyrektywa budynkowa EPBD. Gra w klasy na półmetku
Nieruchomości
Anna Watkowska: Jesteśmy gotowi, by tworzyć rynek mieszkań dla seniorów
Nieruchomości
Develia chce rosnąć na rynku mieszkaniowym. Przejęcia przyspieszą wzrost
Nieruchomości
Urzędy w nowoczesnych biurowcach. Jakie zapisy chronią takich najemców?