Reklama

Inwestycje a małych miastach

Deweloperzy coraz odważniej wchodzą na mniejsze rynki. Kilka projektów może zaspokoić popyt na długo.

Publikacja: 11.08.2014 09:13

Koniunktura na rynku pierwotnym poprawia się nie tylko  w dużych aglomeracjach. Deweloperzy zaczynają odmrażać projekty także w mniejszych miastach. Jednak te rynki są znacznie mniej chłonne, więc nierzadko kilka projektów liczących po 70–150 mieszkań może zaspokoić popyt na wiele miesięcy. – W pierwszym półroczu w „drugoligowych" stolicach regionalnych dało się zauważyć dwucyfrowy procentowo wzrost podaży mieszkań deweloperskich. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że przy ograniczonej ofercie w tych miastach pojawienie się jednej–dwóch średnich inwestycji może spowodować znaczącą procentowo zwyżkę oferty. Najwięcej nowych ofert w tym roku pojawiło się w Szczecinie i Lublinie – zauważa Jarosław Jędrzyński, analityk serwisu RynekPierwotny.com.

Z dobrym rozpoznaniem

Według tego portalu w Szczecinie na nabywców czeka ok. 876 lokali. Ich podaż w ciągu ostatniego kwartału wzrosła o 36 proc. Nieco szczuplejszą pulą dysponuje Olsztyn, gdzie do kupienia jest 831 nowych mieszkań.  Jednak w tym mieście podaż od początku roku jest w miarę stała. Z kolei w Lublinie do wzięcia jest ponad 700 lokali, o 44 proc. więcej niż w pierwszym kwartale br.

– Deweloperska oferta w mniejszych miastach jest skorelowana z tym, co się dzieje na całym krajowym rynku nowych mieszkań. Wszystko wskazuje, że będą się pojawiać nowe inwestycje. Czy oferta będzie się powiększać? To zależy od popytu – tłumaczy Jarosław Jędrzyński.

Sławomir Horbaczewski, prezes spółki deweloperskiej Wikana, dodaje, że małe i średnie miasta są bardzo perspektywiczne. Nie pojawiają się tam jednak największe spółki deweloperskie. – Powód jest oczywisty – mniejsza skala projektów możliwych do zrealizowania z biznesowego punktu widzenia. W małych i średnich miastach standardowo można wybudować ok. 5 tys. PUM (powierzchnia użytkowa mieszkań w danym projekcie – red.), zatem trudno osiągnąć tzw. efekt skali. Poza tym trzeba doskonale znać lokalne rynki, w tym lokalną praktykę urzędniczą. Jednocześnie mniejsza konkurencja w oczywisty sposób pozwala rozwinąć skrzydła firmom np. o mniejszych zasobach kapitałowych – zapewnia  Horbaczewski.

Dodaje, że popyt na mieszkania widać dziś w tak niewielkich miastach jak Jarosław czy Tarnobrzeg. – Ryzykowne są natomiast miejscowości mocno zubożałe, z wysokim odsetkiem bezrobocia, co w naturalny sposób wpływa na popyt. Kluczowa dla oceny perspektyw danego rynku, paradoksalnie, nie jest wyłącznie zasobność portfeli mieszkańców, ale ich zaradność – opowiada Horbaczewski.

Reklama
Reklama

Niższym kosztem

Na mniejszych rynkach nie zawsze dominują lokalni deweloperzy. Część krajowych spółek opiera swoją strategię na realizacji projektów w mniejszych miastach, jak notowana na giełdzie Wikana czy JHM Development. – W mniejszych miastach, gdzie ceny gruntów są niższe, a koszty budowy porównywalne, łatwiej konkurować z lokalnymi firmami. Do tej pory celowaliśmy głównie w miasta liczące od 50 do 80 tys. mieszkańców i nadal na takich rynkach będziemy realizować nasze projekty. Ale chcemy rozpocząć inwestycje także w większych ośrodkach, czego przykładem są Katowice, gdzie niebawem rozpoczynamy projekt deweloperski w sąsiedztwie Doliny Trzech Stawów. Myślimy również o Gdańsku, Bydgoszczy,  Toruniu i Olsztynie, gdzie przymierzamy się do zakupu działek – opowiada Halina Mirgos, prezes JHM Development.

Z kolei Wikana, skoncentrowana przede wszystkim na południowych regionach Polski, realizuje projekty m.in. w Lublinie, Jarosławiu, Kraśniku, Krośnie, Rzeszowie czy Tarnobrzegu.

Niektórzy deweloperzy, skoncentrowani raczej na głównych rynkach, czasem podejmują decyzję o inwestycjach w mniejszych miastach. Ronson Development realizuje projekt Panoramika w Szczecinie. W maju tego roku spółka ruszyła z drugim etapem osiedla, oferując 107 lokali w cenach od 4,4 tys. zł za mkw. Docelowo Ronson zbuduje tu osiedle z 239 lokalami.

Również w Szczecinie BBI Development buduje osiedle  Małe Błonia. – W  pierwszym etapie sprzedaliśmy już niemal wszystkie ze 155 oferowanych mieszkań. Pod koniec roku przymierzamy się do następnego etapu, w którym powstanie 70–80 lokali w cenach ok. 4,5 tys. zł za mkw. – tłumaczy Michał Skotnicki, prezes BBI Development. Spółka zamierza się jednak skupić przede wszystkim na warszawskim rynku mieszkaniowym.

Stabilne ceny

Mieszkania od deweloperów w takich miastach jak Lublin, Szczecin, Bydgoszcz czy Toruń są wyceniane średnio na ok. 5 tys. zł za mkw. W jeszcze mniejszych miejscowościach, np. Kraśniku, Przemyślu czy Tarnobrzegu, ceny mieszkań deweloperskich oscylują na poziomie ok. 3 tys. zł za mkw. – Ceny ofertowe  na tych rynkach się nie zmieniają. W ciągu najbliższego roku mogą wzrosnąć o 1–3 proc. – szacuje Tomasz Kołodziejczyk, analityk redNet Property Group. Najchętniej, jak mówi Halina Mirgos, są kupowane mieszkania o powierzchni 45–60 mkw.  – podobnie jak w dużych miastach.

– Mniejsze miejscowości są w dużo mniejszym stopniu uzależnione od cykli koniunkturalnych. Stąd wahania i sprzedaży, i cen są tam dużo mniejsze. Podnoszenie cen w ślad np. za zmianami średnich stawek lokali w dużych aglomeracjach byłoby kardynalnym błędem dewelopera. Finalna marża powinna być skalkulowana już na etapie zakupu działek – podkreśla Sławomir Horbaczewski.

Reklama
Reklama

Do programu „MdM" kwalifikuje się w tych miastach średnio 20–30 proc. oferty. Na przykład w Bydgoszczy do wzięcia jest ok. 234 mieszkań, które można kupić z rządowym wsparciem. W sumie w tym mieście deweloperzy oferują dziś nieco ponad 700 mieszkań. Z kolei w Olsztynie na ponad 800 lokali w programie „MdM" mieści się niecałe 300.

– Mieszkań kwalifikujących się do dopłaty przybywa, ale termin ich realizacji to nawet 2016 rok – zaznacza Tomasz Kołodziejczyk. Nie wszystkie spółki uwzględniają jednak w swych planach program „MdM".

– Zdarza się nam oferować mieszkania z dopłatą. Są to jednak wyjątki w naszych inwestycjach – mówi Sławomir Horbaczewski. – Lokale po takich cenach oznaczają bardzo niskie marże, dlatego ich podaż jest ograniczona – dodaje.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

Paweł? Grząbka prezes firmy doradczej CEE Property Group

W mniejszych miastach, liczących 50–400 tys. mieszkańców, widać sporą aktywność deweloperów, przeważnie lokalnych, którzy znają dobrze miejscowych klientów oraz wykonawców. W Lublinie, Toruniu, Bydgoszczy czy Szczecinie sprzedaje się rocznie do 1 tys. nowych lokali.

Niektóre z tych miast okazały się zaskakująco odporne na kryzys na rynku nieruchomości i nie zanotowały znaczącego spadku liczby transakcji.

Reklama
Reklama

Są to rynki atrakcyjne dla deweloperów głównie ze względu na niskie ceny gruntów. Zakładając, że inwestycje będą realizowane na bankowe kredyty, zwrot z zainwestowanego kapitału może być dla dewelopera bardzo wysoki, czasem nawet wyższy niż w większym mieście.

Oczywiście trzeba pamiętać o znacznie niższych cenach lokali niż w największych miastach, ale niski koszt gruntu uzasadnia realizacje projektów.

Jednocześnie mniejsze rynki dla dużych graczy są zbyt ograniczone, zwłaszcza że takie podmioty często budują osiedla liczące ponad 1 tys. mieszkań.

Dużej firmie po prostu nie opłaca się wchodzić na małe, nieznane rynki i rozpraszać swoją uwagę.  Duża spółka nie ma też ochoty na konkurowanie z lokalnymi firmami, które mają niższe koszty działalności i lepiej znają dany rynek.

Z kolei w miastach poniżej ?50 tys. mieszkańców często w ogóle nie ma podaży nowych mieszkań. Nic się nie buduje, mimo że jest tam popyt.

Reklama
Reklama

W takim przypadku kupujący muszą albo kupować mieszkania z drugiej ręki, albo samodzielnie budować.     —kad

Koniunktura na rynku pierwotnym poprawia się nie tylko  w dużych aglomeracjach. Deweloperzy zaczynają odmrażać projekty także w mniejszych miastach. Jednak te rynki są znacznie mniej chłonne, więc nierzadko kilka projektów liczących po 70–150 mieszkań może zaspokoić popyt na wiele miesięcy. – W pierwszym półroczu w „drugoligowych" stolicach regionalnych dało się zauważyć dwucyfrowy procentowo wzrost podaży mieszkań deweloperskich. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że przy ograniczonej ofercie w tych miastach pojawienie się jednej–dwóch średnich inwestycji może spowodować znaczącą procentowo zwyżkę oferty. Najwięcej nowych ofert w tym roku pojawiło się w Szczecinie i Lublinie – zauważa Jarosław Jędrzyński, analityk serwisu RynekPierwotny.com.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Nieruchomości
Fabryka Park Katowice z nowym właścicielem. Czy obiekt jeszcze urośnie?
Nieruchomości
Nowe szaty biurowca Warsaw Corporate Center
Nieruchomości
Condohotel czy apartament na doby
Nieruchomości
Niejasne zasady wydłużają drogę do inwestycji mieszkaniowych
Nieruchomości
Rekordowa transakcja na polskim rynku PRS
Reklama
Reklama