Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy:
Wyobraźmy sobie sytuację, w której w czasie powodzi nasz rząd podejmuje decyzję, że pomaga tylko tym poszkodowanym, którzy mieszkają po prawej stronie Wisły. Absurd? Taki sam, jak wybranie przez rząd spośród 1,7 mln kredytobiorców hipotecznych tylko tych frankowych, aby nieść im pomoc, jeśli nie są w stanie regulować rat. Czy osoba, która ma problem ze spłatą kredytu złotówkowego lub w euro nie zasługuje na wsparcie?
Pamiętajmy też, że nie wszyscy frankowicze tej pomocy potrzebują. Jeśli dana osoba brała kredyt pod koniec 2008 roku, kiedy frank był po 3 złote, i udało się jeszcze uzyskać niską marżę - nie ma powodu narzekania na posiadany kredyt.
Powyższe wcale nie oznacza, że uważam, że to frankowicze sami są sobie winni i nie należy im się żadna pomoc. Wręcz przeciwnie. Głównym winowajcą problemów wynikłych przy umowach kredytowych w CHF są twórcy tego trefnego produktu, czyli banki.
Bankowcy przed oczywistymi zarzutami bronią się dość nieporadnie, twierdząc, że przecież "widziały gały, co brały". W ten sam sposób może się bronić jednak każdy producent felernych towarów.
Przykładowo: autosalon sprzedający samochody z lipnymi hamulcami może się tłumaczyć, że wiadome jest, że przecież nie ma aut bezawaryjnych i każde może się czasem zepsuć, więc kupujący powinien całość ryzyka wziąć na siebie. Albo jeździć autobusem.