Z niedawno publikowanego badania NBP "Zasobność gospodarstw domowych w Polsce" wynika, że kredyt walutowy ma ok. 2 proc. polskich rodzin, głównie w CHF. Raport mówi też, że frankowicze to osoby o ponadprzeciętnych dochodach. Kredyty walutowe były zwykle udzielane w wyższej wysokości od złotowych, bo dostawały je gospodarstwa, których mediana rocznego dochodu to 33,5 tys. zł na osobę, podczas gdy wśród gospodarstw z kredytem hipotecznym zaciągniętym w złotych wynosi niecałe 27 tys. zł na osobę.
"Rz": Czy państwo powinno pomóc frankowiczom i w jaki sposób?
Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy: Czy raport NBP uwzględnia tych frankowiczów, których już bank spacyfikował, bo nie byli w stanie spłacać zbyt wysokich rat? Oczywiście nie, bo ci nieszczęśnicy już wylecieli ze statystyk bankowych. Czy istnieje raport, który przekazuje dane o tym, co się z tymi ludźmi dzieje? Ilu z nich z rodzinami, w tym z małoletnimi dziećmi wylądowało na ulicy? Ile w tej grupie było prób samobójczych? To by było ciekawe opracowanie. Czy państwo powinno pomóc frankowiczom? Oczywiście, bo wynika do wprost z Konstytucji RP. Obowiązkiem państwa jest m.in. zapewnienie bezpieczeństwa obywateli, w tym także - bezpieczeństwa finansowego. Pomoc powinna nastąpić przez uchwalenie przez Sejm stosownej ustawy, rozwiązującej definitywnie problem Polaków, którzy wpakowali się w toksyczny kredyt. Często jest to dla nich pułapka bez wyjścia.
Których frankowiczów powinien objąć program pomocowy?
Dokładnie wszystkich. Banki wypuściły felerny i niebezpieczny produkt, za który muszą wziąć odpowiedzialność. Na tej samej zasadzie odpowiada każdy producent za wady fabryczne swojego towaru. W przypadku stwierdzonych wad w danym modelu samochodów marki Toyota czy VW, prawo do reklamacji ma każdy nabywca takiego auta, bez względu na to, ile ma dzieci i jaki jest jego status majątkowy.