We wtorek mijają cztery miesiące od 17 września, czyli daty wejścia w życie nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami (tzw. małej ustawy reprywatyzacyjnej). W tym czasie stołeczny ratusz wydał 51 decyzji reprywatyzacyjnych, w tym tylko dwie zwrotowe. W kolejnych 35 odmawiał oddania nieruchomości. Pozostałe albo dotyczyły umorzenia postępowania, albo stwierdzały wygaśnięcie poprzednio wydanych decyzji. Decyzje odmowne odnosiły się m.in. do boiska szkolnego, przedszkola, budynków posterunków policji, fragmentu drogi czy parku.
Przez te cztery miesiące nie zdążył też zapaść w sądzie administracyjny ani jeden wyrok, który dotyczyłby odmownych decyzji zwrotowych.
Dane te wskazują, że ustawa, która miała rozwiązać najbardziej palące problemy reprywatyzacyjne, częściowo zadziałała. Jej wejście w życie zbiegło się jednak z aferą reprywatyzacyjną. Miasto dmucha więc na zimne i rzadko wydaje decyzje o zwrocie nieruchomości. Za to wszczęło procedurę wygaszania roszczeń do 50 kamienic.
Strach robi swoje
Możliwość wydawania decyzji odmownych w wypadku nieruchomości publicznych to był jeden z głównych powodów wprowadzenia małej ustawy reprywatyzacyjnej. Przed jej wejściem w życie władze Warszawy nie mogły odmówić zwrotu nieruchomości tylko dlatego, że przeznaczone są one dziś na cele publiczne. W efekcie zwracano działki pod boiskami czy przedszkolami. W ten sposób znane gimnazjum na Twardej zostało zmuszone do przeprowadzki ze Śródmieścia na Mokotów.
– 51 decyzji w ciągu czterech miesięcy to nie jest dużo – ocenia Tomasz Podlejski, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Warszawie. – Nie sądzę, by to się zmieniło. Afera reprywatyzacyjna, która wybuchła w wakacje, spowodowała bowiem, że bardzo ostrożnie wydaje się teraz decyzje reprywatyzacyjne.