Strach razić serce prądem

W Polsce mamy około 1200 defibrylatorów dostępnych w miejscach publicznych. Dzięki nim uratowano dotąd tylko kilka osób. Dlaczego tak niewiele? W obawie przed odpowiedzialnością ludzie nieprzeszkoleni nie chcą z nich korzystać – mówią specjaliści

Aktualizacja: 09.04.2008 02:12 Publikacja: 08.04.2008 19:21

Defibrylator przekazany przez WOŚP dla Muzeum Powstania Warszawskiego

Defibrylator przekazany przez WOŚP dla Muzeum Powstania Warszawskiego

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Od blisko półtora roku istnieje w Polsce prawo zezwalające na użycie defibrylatora przez osobę niebędącą ratownikiem czy lekarzem. Teoretycznie każdy świadek wypadku może wykorzystać do ratowania życia urządzenie regulujące pracę serca za pomocą impulsu elektrycznego. Wskazania to migotanie komór (słowo "defibrylacja" oznacza zakończenie migotania komór) czy zatrzymanie akcji serca w wyniku zawału.

Jeśli uświadomimy sobie, że choroby serca, w tym głównie zawały są odpowiedzialne aż za 42 proc. wszystkich zgonów w UE, a z każdą minutą szanse poszkodowanego na przeżycie maleją o 7 – 10 proc., jasna stanie się konieczność szerokiego dostępu do defibrylatorów.

1 stycznia 2007 roku w życie wszedł Program Powszechnego Dostępu do Defibrylacji zalecający umieszczanie defibrylatorów automatycznych w miejscach publicznych i prywatnych, w których gromadzi się wiele osób. Co się od tamtego czasu zmieniło? Na stacjach metra, w urzędach miejskich, przychodniach, pływalniach, bibliotekach i muzeach pojawiło się ponad 1000 defibrylatorów, z których można skorzystać w razie potrzeby. Jedno urządZenie kosztuje ok. 10 tys. złotych

– Nikt nie prowadzi w Polsce statystyk dotyczących liczby tych urządzeń dostępnych publicznie – twierdzi dr Grzegorz Cebula z Polskiej Rady Resuscytacji. "Rz" udało się ustalić, że firma Medtronic dostarczyła około 1000 defibrylatorów funkcjonujących poza placówkami służby zdrowia. Stanowi to ok. 75 proc. wszystkich tych urządzeń w Polsce. 102 z nich trafiły do użytku za sprawą Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

– Defibrylatory, które kupiliśmy, zostały wykorzystane trzy razy – mówi Anna Jakubaszek, koordynator programu WOŚP "1 proc. podatku – defibrylator". Medtronic donosi o pięciu udokumentowanych przypadkach uratowania życia w takich okolicznościach.

Dlaczego tak niewiele? – Defibrylatory umieszcza się w ruchliwych miejscach przede wszystkim po to, by nauczyć ludzi odpowiednich zachowań w przypadku zagrożenia życia – mówi "Rz" prof. Adam Torbicki z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. – Natomiast ich rola w rzeczywistym zmniejszeniu śmiertelności jest dyskusyjna. Dlaczego? Bo dość wysoka cena tego urządzenia nie przekłada się na liczbę osób, którym udzielono pomocy.

– Ludzie boją się użyć defibrylatora z powodu niewiedzy o funkcjonowaniu tego urządzenia – uważa dr Paweł Krawczyk, dyrektor Polskiej Rady Resuscytacji. – To obawa nieuzasadniona, bo nie widzę sposobu jego niewłaściwego użycia.

– Nie jest to bardziej niebezpieczne niż telefon komórkowy – dodaje prof. Torbicki.

Rzeczywiście, półautomatyczne defibrylatory, które udostępnia się w ruchliwych miejscach, są bardzo proste w obsłudze. Urządzenie kieruje akcją poprzez polecenia głosowe, a niektóre modele prezentują komendy na wyświetlaczu. Najpierw obsługujący proszony jest o naklejenie elektrod na klatkę piersiową poszkodowanego. Następnie automat sam analizuje rytm serca i jeśli wykrywa zatrzymanie akcji serca lub migotanie komór, przechodzi do następnego etapu akcji ratunkowej – wydania impulsu elektrycznego. To ważny moment, całkowicie zdejmujący odpowiedzialność za zasadność użycia defibrylatora z osoby go obsługującej. Potem automat zaleca wciśnięcie przycisku z napisem "defibrylacja".

– Na tym etapie zdarza się, że osoby nieprzeszkolone wycofują się z akcji – mówi dr Cebula. Być może mniej byłoby takich sytuacji, gdyby do akcji wkroczyły roboty Lucas CPR automatycznie wykonujące masaż serca. Urządzenie służy obecnie w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Kopernika w Łodzi. Być może znajdzie zastosowanie również na ulicy.

Na razie pozostają nam do dyspozycji defibrylatory, które – co podkreślają wszyscy rozmówcy "Rz" – w ręku osoby przeszkolonej są niezastąpionym narzędziem ratowania życia. I z tym jest jednak krucho: do tej pory WOŚP prowadziła szkolenia dla 3,5 tys. chętnych, a Medtronic – dla kilku tysięcy. Ale to kropla w morzu potrzeb.

– Za mało jest w Polsce szkoleń, nie ma szerokiego dostępu do szkół ratownictwa medycznego – podkreśla prof. Torbicki.

– Defibrylatory powinny być umieszczane w miejscach, w których ryzyko zatrzymania krążenia występuje raz na dwa lata – definiuje dr Krawczyk.

W grę wchodzą zatem dworce kolejowe, lotniska, sądy, domy pomocy społecznej, samoloty pasażerskie (LOT w liniach transatlantyckich zamontował te urządzenia – wymóg USA) czy kościoły, w których w przytłaczającej większości takich urządzeń brak. Bardzo przydałyby się również w supermarketach i centrach handlowych. Tam defibrylatory można policzyć na palcach jednej ręki.

Od blisko półtora roku istnieje w Polsce prawo zezwalające na użycie defibrylatora przez osobę niebędącą ratownikiem czy lekarzem. Teoretycznie każdy świadek wypadku może wykorzystać do ratowania życia urządzenie regulujące pracę serca za pomocą impulsu elektrycznego. Wskazania to migotanie komór (słowo "defibrylacja" oznacza zakończenie migotania komór) czy zatrzymanie akcji serca w wyniku zawału.

Jeśli uświadomimy sobie, że choroby serca, w tym głównie zawały są odpowiedzialne aż za 42 proc. wszystkich zgonów w UE, a z każdą minutą szanse poszkodowanego na przeżycie maleją o 7 – 10 proc., jasna stanie się konieczność szerokiego dostępu do defibrylatorów.

Pozostało 85% artykułu
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Przełomowe ustalenia badaczy. Odkryto życie w najbardziej „niegościnnym” miejscu na Ziemi