A jednak nie ma go wśród noblistów, mimo, że nominowany był wielokrotnie. Co prawda oznacza to jednocześnie, że znajduje się w arcy-doborowym towarzystwie Dmitrija Mendelejewa, który nie otrzymał tego lauru mimo, że tablica z okresowym układem pierwiastków wisi w każdej szkole; trudno sobie wyobrazić chemię bez teorii kwasów i zasad Gilberta Lewisa, sugerował istnienie wolnych rodników, pierwszy uzyskał ciężką wodę i użył terminu "foton", do nagrody nominowany był 35 razy, bez rezultatu; Thomas Alva Edison wynalazł żarówkę, fonograf, zbudował pierwszą elektrownię, noblistą nie został. Ta lista jest dużo dłuższa. Historycy nauki niechętnie mówią o szkodach wywołanych grzechem zaniechania.
Zaczęło się banalnie
Jego rodzina ma korzenie żydowskie. Urodził się 5 grudnia 1916 roku w Warszawie. Najpierw liceum ogólnokształcące im. Mikołaja Reja - nic nadzwyczajnego, ale bo też co może być nadzwyczajnego na tym etapie życia? O swojej młodości mówi lakonicznie, z dystansem i analitycznie: Sądzę, że to było jakieś dwie epoki temu pod względem technologicznym, obyczajowym, w ogóle. Ukończyłem studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim, bez kłopotów, zwyczajnie, normalnie. Ale ponieważ nie było telewizji, miałem dużo czasu, równolegle studiowałem również muzykę.
Gdy dziennikarz "Rz", w średnim wieku, przeprowadzający wywiad z profesorem zadał mu pytanie o brak zdecydowania młodego człowieka co do wyboru drogi życiowej, stary człowiek odpowiedział z szatańskim chichotem: " Jak pan na to wpadł?"
Koprowski - lekarz skorzystał z przywileju młodości i dał się uwieść Polihymni, muzyka miała dla niego wówczas więcej uroku niż medycyna. Najpierw zgłębiał tajniki pięciolinii w Państwowym Konserwatorium Warszawskim, a potem w Akademii Świętej Cecylii w Rzymie. A potem Opatrzność uznała, że światu bardziej potrzebny jest jeszcze jeden doktor niż jeszcze jeden maestro.
Szczęście
Był rok 1939, Hilary Koprowski wyjechał z Polski, w 1944 trafił do USA. Był to początek drogi, która doprowadziła go do tego kim jest w świecie nauki. Zasłynął jako immunolog i wirusolog. Obiektywnie rzecz biorąc, mial szczęście, bo jednak w nauce taka kategoria jak szczęście odgrywa dużą rolę, zresztą, nie tylko w nauce - na "Titanicu" wszyscy byli zdrowi, niestety nie mieli szczęścia. Hilary Koprowski znalazł się w takim miejscu świata, gdzie nauka jest ważna, mocno finansowana, a wynalazki są wdrażane. Wykorzystal tę szansę, napisał blisko 850 prac naukowych, ale - jak sam mówi - nie ma charakteru rekordzisty i nie przywiązuje zbytniej wagi do tej imponującej liczby. I słusznie, bowiem nie liczba artykułów lecz ich jakość sprawiła, że miał zaszczyt kierować Instytutem Wistara w Filadelfii. I nie minione zasługi lecz merytoryczna wartość jego pracy jst powodem, że mimo sędziwego wieku (Matuzalem światowej nauki - mówi o nim prof. Niemiałtowski) wciąż pracuje na Uniwersytecie Thomasa Jeffersona w Filadelfii.
"Pracuję, proszę mi wierzyć, intensywnie, nad szczepionkami w roślinach jadalnych, między innymi nad ulepszeniem szczepionki przeciw wściekliźnie. Od wielu, wielu lat robię to z moim przyjacielem i nieodłącznym naukowym partnerem, także pracującym od lat w Filadelfii, profesorem Zenonem Stęplewskim. To znakomity uczony. Nie wiem, dlaczego uparliście się męczyć mnie, a jego zostawiacie w spokoju" - powiedział w Poznaniu w 2009 roku na konferencji prasowej towarzyszącej kongresowi Top Medical Trends. Obaj panowie poza laboratorium wspólnie muzykują, Koprowski gra na fortepianie, akompaniuje Stęplewskiemu, który pięknie śpiewa. Są w tym wierni sobie. Koprowski wiele razy, publicznie powtarzał, że tytuły, zaszczyty, zasługi nie sprawiają mu przyjemności: "Ci, którzy mnie znają osobiścieb i dobrze, co nie zawsze idzie w parze, wiedzą, że radość czerpię z innych źródeł, na przykład z muzyki, na przykład z przyjaxni.