Premier Donald Tusk obiecał, że dla powodzian i na likwidację skutków kataklizmu rząd już w tej chwili może przeznaczyć 2 mld zł i będzie szukał kolejnych środków. Wartość zniszczeń na skutek powodzi może wynieść tymczasem 10–12 mld zł.
Jak wynika z informacji „Rz” rząd może sięgnąć m.in. po rezerwy przeznaczone na współfinansowanie projektów unijnych. Minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska już zapowiedziała, że może to dotyczyć 2 mld zł z blisko 9 mld zł zapisanych w tegorocznym budżecie. Wiceminister rozwoju Adam Zdziebło przyznaje „Rz”, że jego resort „rozważa też możliwość przesunięcia pieniędzy z projektów energetycznych w unijnym programie „Infrastruktura i środowisko” na przedsięwzięcia przeciwpowodziowe”. – Ale na te zmiany musi zgodzić się Komisja Europejska – dodaje.
Zdziebło wskazuje, że środki dla powodzian mogą pochodzić także z funduszy przeznaczonych dotąd na finansowanie np. budowy ukraińsko-polskiego ropociągu (Brody-Adamowo). – Jego fizyczna realizacja ma rozpocząć się za kilka lat – mówi. – Szkoda, żeby tak długo pieniądze były zamrożone.
Jak dowiedziała się „Rz”, resort rozwoju na likwidację skutków powodzi chce też przeznaczyć m.in. ok. 214 mln euro, jakie Polsce przyznano na budowę nowych linii energetycznych w północno-wschodniej Polsce. Oficjalnie resort tego nie potwierdza. Ale nieoficjalne informacje o tym wywołały sporo zamieszania i zaniepokojenie władz Litwy. Rozbudowa sieci energetycznych w północno-wschodnich regionach jest bowiem nierozerwalnie związana z budową mostu energetycznego Polska-Litwa. Koordynator projektu ze strony UE Władysław Mielczarski mówi „Rz”, że rezygnacja z budowy nowych linii tylko pogorszy bezpieczeństwo energetyczne kraju.
Kolejny miliard złotych zamierza dorzucić resort rolnictwa z puli przeznaczonej na ubezpieczenia rolnicze.