Reklama
Rozwiń

"Wesele Figara" na festiwalu w Salzburgu: Mozart wśród gangsterów

Główna rola w prestiżowej premierze na wielkim festiwalu może okazać się losem, który wygrywa na loterii.

Publikacja: 21.08.2023 03:00

Alkoholowy bar odgrywa istotną rolę w „Weselu Figara” w Salzburgu (czwarty od lewej Krzysztof Bączyk

Alkoholowy bar odgrywa istotną rolę w „Weselu Figara” w Salzburgu (czwarty od lewej Krzysztof Bączyk)

Foto: Matthias Horn/Sazlburger Festspiele

Korespondencja z Salzburga

Festiwal w Salzburgu nazywany jest targowiskiem gwiazd, bo potrafi zaprosić artystów o najbardziej gorących nazwiskach. Trzeba w końcu czymś przyciągnąć prawie ćwierć miliona widzów, którym podczas sześciu tygodni lata oferuje się spektakle i koncerty.

Tak ogromna publiczność to również szansa na wypromowanie nowych twarzy, zwłaszcza że wielu reżyserów nie lubi dziś pracować z artystami przyzwyczajonymi do rutynowych zachowań na scenie. Wolą tych, którzy poddadzą się ich sugestiom.

"Wesele Figara" z Krzysztofem Bączykiem: Broń i alkohol

Tak było zapewne i z tegoroczną premierą „Wesela Figara”. Każda inscenizacja opery Mozarta w jego rodzinnym mieście przyjmowana jest z uwagą, jakby miała stanowić mozartowski wzorzec dla świata. Tegorocznej oczekiwano szczególnie, gdyż zrealizował ją Martin Kušej, reżyser o pozycji w Austrii, jaką u nas miał kiedyś Jerzy Jarocki albo Jerzy Grzegorzewski.

Martin Kušej, obecny dyrektor najważniejszej sceny w tym kraju, Burgtheater w Wiedniu, w „Weselu Figara” powierzył pięć głównych ról przedstawicielom nowej generacji. Niemal wszyscy zadebiutowali tym spektaklem w Salzburgu, wśród nich nasz bas Krzysztof Bączyk jako tytułowy Figaro.

Czytaj więcej

Polacy na festiwalu w Salzburgu. Droga do piekła i nieba

Już po pierwszym kwadransie łatwo było jednak zrozumieć, dlaczego reżyser dobrał sobie takich wykonawców. Z pewnością byli bardziej podatni na realizację jego pomysłów. W przesyconej erotyzmem lekkiej komedii z misternie zapętloną intrygą Martin Kušej odnalazł mafijny świat, w którym broń i alkohol są stale obecne.

Pistolety noszą więc wszyscy, nawet Hrabina pogrążona w rozpaczy z powodu oziębłości męża. Również pokojówka Zuzanna zatraciła wdzięk i spryt, dzięki któremu wodziła za nos swoich pracodawców. Częściej natomiast musiała ulegać molestowaniu Hrabiego, bo „Wesele Figara” w tej wersji stało się też obrazem męskiej dominacji, która doprowadziła do fali kobiecego buntu #MeToo. Taki spektakl stworzył wybitny przecież twórca, więc wiele jego pomysłów i sposobów interpretacji akcji przykuwało uwagę. Rozumiałem jednak wyrażane głośno oburzenie siedzącego obok mnie starszego małżeństwa Brytyjczyków, którzy zapewne niejedno „Wesele Figara” w życiu oglądali.

Żadna z męskich postaci nie budziła sympatii widzów, a precyzyjnie, co prawda, prowadzona akcja, z dawką też nagości, przytłoczyła subtelną muzykę Mozarta. Co ciekawe, za realizację tej reżyserskiej koncepcji największą cenę zapłacili mężczyźni, mimo że to o nich miał być ten spektakl. Austriacki baryton Andre Schuen zatracił wdzięk wizualny i wokalny, gdy jako Hrabia, boss mafii, starał się być brutalny i groźny.

Czytaj więcej

Nago w operze. Fiutki Pasoliniego nie były pierwsze

Krzysztofa Bączyka widz ogląda po raz pierwszy, gdy jako Figaro liczy przy barze butelki wypitego alkoholu. Jest nie tyle służącym co prawą ręką bossa i Polak umiejętnie starał się tak właśnie go przedstawić, ale zadania nie ułatwiał fakt, że najważniejsze numery wokalne Figara zastały przytłoczone działaniami scenicznymi dodanymi przez reżysera

Festiwal w Salzburgu: Jedne gwiazdy błyszczą, inne tracą blask

Kobiety miały więcej możliwości zabłyśnięcia śpiewem (liryczna Hrabina Adriana Gonzalez) czy aktorstwem (Sabine Devieilhe jako zimna i stanowcza Zuzanna). Świetna była Lea Desandre jako niebinarny Cherubin, co uwolniło „Wesele Figara” od nieszczęsnego pomysłu Mozarta, że śpiewaczka wciela się w nastoletniego chłopca, u którego budzi się pożądanie.

Cecilia Bartoli postanowiła zostać Orfeuszem rozpaczającym po stracie Eurydyki. Była niewiarygodna jako bohater słynnej opery Glucka, a i jej fenomenalny głos Włoszki stracił wiele ze swoje blasku

Komu powiedzie się debiut w Salzburgu, może liczyć na więcej, tak jak Litwinka Asmik Grigorian, która po świetnie przyjętej kilka lat temu Salome w spektaklu teatralnego szamana Castelucciego i po tegorocznej Lady Makbet u Krzysztofa Warlikowskiego stała się najjaśniejszą gwiazdą Salzburga. Z pewnością w kolejnych latach niejedna premiera zostanie tu zaplanowana właśnie z myślą o niej.

A co będzie z bohaterami „Wesela Figara”? Czas pokaże, ale ich przyszłość z pewnością będzie interesująca. Krzysztof Bączyk wraca jesienią do nowojorskiej Metropolitan na spektakle „Cyganerii”.

Gwiazdy nie tylko błyszczą w Salzburgu, czasami również tracą blask, co zdarzyło się w tym roku uwielbianej od lat przez festiwalową publiczność Cecilii Bartoli. Włoszka znana z niezwykłego temperamentu i oryginalnych pomysłów artystycznych od ponad dwóch dekad zachwyca rozmaitymi wcieleniami.

Tym razem Cecilia Bartoli postanowiła zostać Orfeuszem rozpaczającym po stracie Eurydyki. Była niewiarygodna jako bohater słynnej opery Glucka, a i jej fenomenalny głos Włoszki stracił wiele ze swoje blasku. Czy to chwilowa zniżka formy, czy też Cecilia Bartoli jeszcza czymś fanów zachwyci?

Muzyka klasyczna
Konkurs Moniuszkowski. Tylko jedna Polka wystąpi w finale
Muzyka klasyczna
Konkurs Moniuszkowski. Dziewiątka Polaków śpiewa dalej
Muzyka klasyczna
Konkurs Moniuszkowski. Jak śpiewająco zrobić karierę
Muzyka klasyczna
Najmłodsi pianiści zagrają przy pomniku Chopina
Muzyka klasyczna
Krzysztof Urbański wraca ze świata do Filharmonii Narodowej