Pierwsza edycja rywalizacji, która za patrona obrała Stanisława Moniuszkę, odbyła się dokładnie 30 lat temu i choć od początku powtarzaliśmy jak mantrę, że dzięki konkursowi świat pokochał ojca naszych narodowych oper i pieśni, było to twierdzenie na wyrost. Musiało upłynąć sporo czasu i potrzeba było wielu wysiłków organizacyjnych, by warszawski konkurs zyskał wreszcie rangę, o jakiej od początku marzyliśmy.
Potwierdził to przebieg zakończonej w nocy z soboty na niedzielę w Operze Narodowej jedenastej edycji, gdzie w finale z muzyką polską (ale i światową) zmierzyli się przedstawiciele tak odległych – również kulturowo – krajów, jak Chiny, Meksyk, RPA, Nowa Zelandia, USA, o biorących zawsze udział w konkursie śpiewakach z Polski i Ukrainy nie wspominając.
Nie byli to też próbujący szczęścia studenci. Jedenasta edycja stała się przede wszystkim spotkaniem trzydziestolatków, świetnie przygotowanych do wymarzonej profesji artystycznej.
Poziom finałowej dwunastki okazał się bardzo wyrównany, to artyści doskonalący umiejętności w studiach i akademiach działających przy teatrach operowych Europy i USA i już z pewnym doświadczeniem scenicznym.
Najmłodsza i najlepsza
Sens każdemu konkursowi nadają laureaci. To oni mają decydujący wpływ na to, czy o takiej rywalizacji potem się pamięta. Konkurs Moniuszkowski z 1998 roku przeszedł do historii, gdyż objawił się na nim talent 20-letniej wówczas Aleksandry Kurzak, dziś artystki światowego formatu.