Konkurs Chopinowski. Etiuda, czyli trudna przeszkoda

Ciekawie rozpoczął się pierwszy dzień przesłuchań. Niemal od razu zagrali ci, co nie są anonimowymi pianistami.

Publikacja: 03.10.2021 17:55

26-letni Tomasz Marut zagrał w Konkursie jako pierwszy Polak

26-letni Tomasz Marut zagrał w Konkursie jako pierwszy Polak

Foto: NIFC, Darek Golik

Losowanie zadecydowało, że jako pierwsza na estradzie pojawiła się przedstawicielka Chin Xunayi Mao. Scenariusza z filmów Hitchcocka jednak nie było, bo nie nastąpiło trzęsienie ziemi. To miało nadejść nieco później.

26-letnia Xunayi Mao zaprezentowała się jako pianistka poszukująca, ale nie odnalazła chyba jeszcze własnego klucza do Chopina. Nokturn z op. 48 w jej wykonaniu klimatem niewiele różnił się od Ballady f-moll. Nie należy jednak oczekiwać, że spośród 87 pianistów dopuszczonych do udziału wszyscy taki klucz mają. Pierwszy etap jest czasem rozpoznania i odsiewu, musi nieraz minąć sporo czasu, nim ktoś wzbudzi w słuchacza żywsze emocje.

Debiuty i powroty

Pierwszym, który to osiągnął w niedzielę, był 22-letni Rosjanin, kształcący się w Nowym Jorku Arsenii Mun, o idealnych dla pianisty długich dłoniach, wrażliwy, z trudem ukrywający zdenerwowanie. Choć gra na fortepianie Yamaha, którego dźwięk nie wszystkim się podoba, potrafił wydobyć z niego wiele odcieni. Nokturn c-moll ujmował delikatnością, Ballada g-moll miała wciągającą narrację.

A potem zrobiło się jeszcze ciekawiej. Szymon Nehring – finalista Konkursu z 2015 r. – zaprezentował się trochę jak profesor na tle innych. Grał nie tylko ładnym dźwiękiem, unikał łatwych efektów, ale też cały program, w którym w pierwszym etapie obowiązkowe są także dwie etiudy, był niesłychanie wyrównany, w dobrym chopinowskim stylu.

Niemal tuż po nim na estradzie pojawił się inny finalista z 2015 r., Łotysz Georgijs Osokins. Podobnie jak Szymon Nehring prowadzi już intensywne życie koncertowe, ale nagrodę z warszawskiego konkursu chce mieć w CV. Znany jest z nieortodoksyjnego podejścia do klasyki, co przysparza mu zarówno fanów, jak i przeciwników.

Podczas niedzielnego występu Georgijs Osokins stonował nieco swoje pomysły, ale i tak było sporo nietypowych – lub jak kto woli przykuwających uwagę – zmian tempa czy dynamiki. W toku konkursowych przesłuchań taka gra brzmi orzeźwiająco, ciekawe wszakże, jak oceni ją jury.

Czytaj więcej

Konkurs Chopinowski. Rewolucje niemile widziane

Tych, których nazwiska warto zapamiętać, pojawiło się w niedzielę więcej. Choćby Amerykanin 22-letni Evren Ozel, zdobywca kilku nagród na innych konkursach, co pozwoliło mu przystąpić do warszawskiej rywalizacji bez konieczności startu w lipcowych eliminacjach. Plasuje się wśród pianistów stosujących szlachetny umiar.

Muzyczny temperament ujawnił 23-letni Kamil Pacholec, jeden z tych, którzy wiedzą, czym jest Chopinowska etiuda dla wielu innych stanowiąca trudną przeszkodę. A zamiast Fantazji czy Ballady wybrał Barkarolę Fis-dur – pozornie prostszą, ale jak to u Chopina bywa, o bardzo zmiennych nastrojach i emocjach, co on potrafił wyrazić.

Piątka zwycięzców

Zanim w niedzielę zaczęliśmy słuchać wyłącznie Chopina, sobotni wieczór inauguracyjny należał do zwycięzców sprzed lat. Wystąpiło ich aż pięcioro, ale nikt – z wyjątkiem jednego krótkiego bisu – nie zagrał utworów wielkiego Fryderyka.

Cała ta piątka też jest jurorami tegorocznej rywalizacji. Nie chodziło jednak o to, by uczestnikom konkursu przedstawili oni wzorzec do powielenia. Koncert udowodnił natomiast, że w przeszłości z rzeszy młodych pianistów przyjeżdżających do Warszawy udało się wyłowić prawdziwe indywidualności.

To miało też być spotkanie pokoleń. Nie do końca organizatorom udało się zrealizować swój zamysł, w ostatniej chwili odwołała przyjazd Martha Argerich (zwycięstwo w 1965 r.), która postanowiła pozostać przy ciężko chorym przyjacielu pianiście Nelsonie Freire. W koncercie na cztery fortepiany Bacha przy klawiaturach zasiedli zatem Dang Thai Son (zwycięstwo w 1980 r.), Kevin Kenner (1990), Philippe Giussiano (1995) i Julianna Awdiejewa (2010).

Z towarzyszeniem połączonych sił świetnych zespołów kameralnych – Belcea Quartet i Simply Quartet – podarowali publiczności kilkanaście minut radosnego muzykowania. Gdy spotykają się artyści obdarzeni taką muzykalnością, nie trzeba wielu prób, by dostroili się do siebie, tworząc jeden wspólny organizm.

Tak było również w Kwintecie fortepianowym Es-dur Schumanna wykonanym przez Juliannę Awdiejewą i Belcea Quartet. Piątka artystów zdawała się wręcz oddychać w ten sam sposób, a rosyjskiej pianistce należy się szczególne uznanie za sztukę dostrojenia się do partnerów z kwartetu.

Był jeszcze zwycięzca piąty, z 2015 r., Seong-jin Cho. Zagrał III Koncert Beethovena tym samym pięknym dźwiękiem i z tą samą biegłością jak na Konkursie Chopinowskim. Dziś wszakże głębiej wnika w materię utworu, nie stara się jedynie olśnić, chce pokazać, że więcej rozumie. Być może było mu to łatwiej udowodnić, bo czujnie współpracowała z nim orkiestra Filharmonii Narodowej prowadzona przez Andrzeja Boreykę.

Przed tym występem Seong-jin Cho opowiadał, jak na koncercie inauguracyjnym w 2015 r. siedział na sali i słuchał z przejęciem Marthy Argerich, nie marząc, że on także wystąpi w takiej roli. Kto zatem zagra w 2025 r.?

Muzyka klasyczna
Kobieta będzie kierować Filharmonią Narodową
Muzyka klasyczna
NOSPR ma nowego dyrektora, w innych instytucjach poszukiwania trwają
Muzyka klasyczna
Festiwal Beethovenowski. Urok intymnego śpiewania
Muzyka klasyczna
Wokół Beethovena. Jedyny taki Festiwal
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Muzyka klasyczna
Beethoven wciąż na fali
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne