W zeszłym roku z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej i jednostek jej podległych nie odszedł ani jeden strażak, który nie uzyskał jeszcze praw emerytalnych. W 2010 r. ze służby wydalono tylko 87 funkcjonariuszy. Policji w tym czasie ubyło 713 osób, a Straży Granicznej zaledwie 53.
– W tej liczbie mieszczą się osoby, które same odeszły ze służby, te, które stały się do niej niezdolne, ale mogą wykonywać inną pracę i nie otrzymały renty, zwolnieni dyscyplinarnie oraz funkcjonariusze, którzy otrzymali dwie negatywne opinie roczne – wylicza Robert Osmycki, przewodniczący Krajowej Sekcji Pożarnictwa NSZZ „Solidarność".
Strażak jak kukułcze jajo
– Bardziej opłaca się przetrzymać funkcjonariusza do emerytury lub przesunąć do innej jednostki, niż go zwolnić. Mamy unikać wystawiania negatywnych opinii – mówi anonimowo kapitan straży pożarnej z Warszawy.
60 dni ma komenda, która zwolniła funkcjonariusza, na znalezienie kilkudziesięciu tysięcy złotych
Jeśli funkcjonariusz nie spełnia warunków do nabycia prawa do świadczeń emerytalnych, czyli nie wysłużył jeszcze 15 lat, od jego uposażenia ze wszystkich przepracowanych na służbie lat trzeba odprowadzić składki na Fundusz Pracy oraz składki rentowe i emerytalne. Jednostka, która go zatrudniała, ma na to 60 dni. Najgorzej, jeśli przyjdzie zwolnić strażaka pod koniec roku budżetowego.