60 lat – tyle czasu minęło, odkąd mistrz świata zdołał obronić tytuł. Brazylii Pelego próbowała dorównać Argentyna Diego Maradony czy Francja Zinedine'a Zidane'a. Bezskutecznie. Może uda się Trójkolorowym z Kylianem Mbappe na czele.
Francuzi w ostatnim czasie nie radzili sobie na mundialach organizowanych poza Europą. W Korei i Japonii (2002) nie wyszli z grupy, w RPA (2010) zbuntowali się przeciwko trenerowi i też wrócili po trzech meczach, tylko w Brazylii (2014) dotarli do ćwierćfinału. W Katarze chcą zerwać z tą niechlubną tradycją.
Czytaj więcej
Francuzi wygrywali w Warszawie, a Polacy w Paryżu. Nikt nikomu nic nie jest winien. Uczyliśmy się od siebie nawzajem jeść widelcem.
Leczenie dawnych traum zaczęli od wyjścia z grupy. Są pierwszym mistrzem od 2006 roku, który awansował do fazy pucharowej. Dwa pierwsze mecze – z Australią (4:1) i Danią (2:1) – rozbudziły apetyty, trzeci – z Tunezją (0:1) – pozostawił niesmak.
Francuzi mieli już awans w kieszeni, więc Didier Deschamps zdecydował się na przegląd kadr. Wymienił prawie całą jedenastkę, ostali się tylko Raphael Varane i Aurelien Tchouameni. Selekcjoner posłał do gry głębokie rezerwy, ale nawet tak zestawiony zespół miał sobie poradzić z Tunezyjczykami.