Spór o media publiczne

Jan Polkowski zarzuca mi wielokrotne mijanie się z prawdą. A jaka jest prawda? – pisze Jakub Bierzyński, prezes OmniCom Group

Aktualizacja: 07.01.2008 14:34 Publikacja: 07.01.2008 00:43

Jakub Bierzyński

Jakub Bierzyński

Foto: Fotorzepa

Z przyjemnością przeczytałem polemiczny artykuł Jana Polkowskiego zamieszczony w „Rz” 27.12.2007 „Media publiczne – osłabić czy zniszczyć?”. Autor w tytule raczył twórczo zinterpretować moje poglądy głoszone na łamach tej gazety, a dotyczące finansowania i realizacji misji w telewizji publicznej. Przyjemność ta płynie, po pierwsze, z oczywistego faktu, że wywołanie polemiki jest celem każdego, tym bardziej „drapieżnego” felietonisty. Za polemikę Polkowskiemu dziękuję. Po drugie z satysfakcją przeczytałem artykuł Polkowskiego, gdyż lepiej niż ktokolwiek przedtem obnażył w nim miałkość argumentów obrońców status quo.

Autor zarzuca mi wielokrotne mijanie się z prawdą w obrazie realizacji misji publicznej, jaki przedstawiam w swoich felietonach. Odpiera mój fundamentalny zarzut, że programy mające znamiona realizacji misji publicznej pojawiają się w TVP rzadko i nieznacznie częściej niż na antenach telewizji komercyjnych.

Na samych tylko antenach ogólnopolskich, dostępnych poza sieciami kablowymi, TVP nadaje kilkanaście programów o profilu edukacyjnym („Budzik”, „Domisie”, „Jedyneczka”, „Kuchcikowo”, „Ziarno”, „Teleranek”, „Moliki książkowe”, „Dokumenty edukacyjne”, „Laboratorium”, „Zwierzowiec”, „Kandydat”, „Na czym dziś gramy”, „Nieuczesana historia rocka”, „Zagrajmy, zatańczmy”). Tak wygląda rzekome „praktycznie nic”. Otóż tak, właśnie tak wygląda praktycznie nic. Wymienione tytuły stanowią znikomy procent czasu nadawania TVP. Nie chcę dyskutować o tym, czy „Kandydat” to program edukacyjny, jak chce Polkowski, czy kolejny reality show nadawany w soboty o 11.15. Nie jestem pewien, czy „Nieuczesana historia rocka” to rozrywka czy edukacja. Ale wiem, że wymienione programy stanowią jedynie 2,6 proc. czasu nadawania obu ogólnopolskich kanałów TVP i to stosując życzliwe dla państwowego nadawcy, lecz nader wątpliwe założenie, że wszystkie własne produkcje skierowane do dzieci (na przykład „Domisie”, „Budzik” czy „Teleranek”) są programami edukacyjnymi. Mało tego, jeśli przejrzymy całą ofertę programową TVP, to stosując równie przychylne tej stacji definicje, możemy do realizacji misji doliczyć także osławiony Teatr Telewizji, transmisje mszy świętej, „Anioł Pański”, „Między niebem a ziemią”, „Słowo na niedzielę”, program katolicki nadawany w poniedziałki o 13.30 oraz 15-minutowe pasmo religijne/edukacyjne w Dwójce w poniedziałek – środę o 7.20 i animowane historie z Nowego Testamentu.

Proponuję też, by za czas misyjny przyjąć pasmo dokumentu edukacyjnego nadawane od środy do piątku w godz. 5.30 – 6.00, pasmo dziecięce nadawane w dni pracujące od 9.45 do 10.15, „Wielki świat małych odkrywców” w poniedziałki oraz całe pasmo programów edukacyjnych i poradniczych nadawanych w godz. 10.45 – 11.45 od wtorku do niedzieli. Nie wahałbym się doliczyć do misji „Agrobiznesu” (dni powszechne od 12.10 do 12.20) oraz „europejskiego” pasma codziennego w godzinach 12.20 – 12.40. Myślę, że znamiona misyjności wyczerpują także „Dolina kreatywna” (30 min w piątki, godz. 13.30”) czy też „Rok w ogrodzie (TVP 1 sobota, 20 min o 8.15). Przyjmując zatem bardzo szeroką definicję programów misyjnych, otrzymujemy dużo dłuższą listę programów i pasm niż te, na które powołuje się Polkowski. Niestety, nie zmienia to faktu, iż teza, z którą tak zażarcie dyskutuje, pozostaje całkowicie prawdziwa. Udział audycji misyjnych, włączając w nie także nieregularnie nadawany program o muzyce poważnej (niedziela, 0.20, 60 min), wynosi około 6,5 proc. Polecam autorowi polemiki i czytelnikom przeprowadzenie własnych badań.

Wyrobienie sobie własnego zdania na ten temat nie jest trudne. Wystarczy otworzyć ramówkę TVP wystawioną na stronach internetowych Biura Reklamy TVP, zliczyć tygodniowy czas nadawania programów, które uznaje się za misyjne, po czym podzielić otrzymany wynik przez 18 500 minut czasu nadawania TVP w tygodniu. Nie sądzę, by ktokolwiek podał większą liczbę.Autor nie tylko pomija te proste statystyki, ale także smutny fakt, że programy te cieszą się małą popularnością. Udział programów misyjnych (według podanej wyżej szerokiej definicji) wynosi około 2,5 proc. widowni TVP i zaledwie 1 proc. widowni.

Podstawowe pytanie pozostaje bardzo aktualne: czy 500 milionów zł ściąganych w formie abonamentu i trafiających do TVP to inwestycja adekwatna do czasu, jaki programy realizowane w ramach misji telewizji publicznej w ramówce tej stacji zajmują? Czy jest to inwestycja rozsądna, biorąc pod uwagę mierne efekty mierzone zainteresowaniem, jakie budzą?W tym samym akapicie Polkowski pisze: „TVP Kultura w sieciach kablowych jest dostępna bez „dodatkowych opłat”, bo jest kanałem niekodowanym, należącym do pakietu standardowego”. Jan Polkowski nie ma chyba kablówki, bo gdyby miał, wiedziałby, że za pakiet podstawowy także trzeba płacić. Czyż nie jest to paradoks, że jeśli ktoś chce korzystać z prawdziwie misyjnej oferty publicznego nadawcy, to jest zmuszony do zapłaty za ten przywilej prywatnemu dystrybutorowi jego sygnału?

Nie będę się wdawał w polemikę dotyczącą polityki kadrowej TVP i polityki w TVP w ogóle. Najwyraźniej reprezentujemy w tej kwestii skrajnie różne poglądy. Co do podstawowych tez moich felietonów przyznaję, że Jan Polkowski prawidłowo je interpretuje, pisząc:„Z czasem pojąłem, że niezależnie od tego, czy na czele zarządu TVP stoją Kwiatkowski, Dworak, Wildstein czy Urbański, dla ocen i postulatów Bierzyńskiego nie ma to znaczenia. Że tak naprawdę zawsze chce on wmówić czytającym jego teksty, iż telewizja publiczna w Polsce nie była, nie jest i nigdy nie może się stać godna przymiotnika „publiczna”, a zatem w najlepszym razie jest zbędna, skoro od stacji komercyjnych odróżnia ją rzekomo jedynie korzystanie z publicznych funduszy”.

Otóż panie Polkowski, ja nie tylko chcę to wmówić, ja taką tezę głoszę otwarcie i od dawna. Niezależnie od tego, kto personalnie dowodził telewizją państwową, niezależnie od opcji politycznej, z której się wywodził, instytucja ta jest i była w permanentnym kryzysie. Mało tego, kryzys ten się pogłębia, bo czas przeznaczony na cele misyjne się kurczy, a polityczne manipulowanie programem narasta. Dlatego TVP wymaga głębokiej systemowej reformy, a zmiana zarządu, „złych” na „dobrych”, „ich” na „naszych” nic nie da. Głosiłem taką tezę konsekwentnie przez wymienione kadencje kolejnych prezesów, niezależnie od tego, z jakiej opcji politycznej się wywodzili. Niestety, ta diagnoza nie staje się z czasem ani odrobinę mniej aktualna.

Słusznie pan zauważa, że telewizja publiczna w Polsce nie była, nie jest i nigdy nie może się stać godna przymiotnika „publiczna”, jeśli nie będzie poddana fundamentalnym reformom dotyczącym klarownego sposobu jej finansowania, niezależności jej władz i jasnego sprecyzowania zadań misji publicznej. Dopóki tak się nie stanie, ogromne środki z abonamentu będą marnowane na dziesięć razy więcej etatów w TVP. Bo nikt chyba poważnie twierdzić nie może, że 6,5 proc. czasu programowego wymaga zatrudnienia 4000 dodatkowych osób stanowiących blisko 80 proc. personelu tej instytucji.

Zniesienie abonamentu nie powinno wpłynąć na program i jego atrakcyjność. Po pierwsze dlatego, że atrakcyjność programu misyjnego, który powinien za te pieniądze być realizowany, jest katastrofalna. Po drugie dlatego, że na mocy decyzji ostatniego zarządu TVP zwiększono limit reklam do 40 proc. Nie uważam tej decyzji za skandaliczną. Proszę nie wmawiać mi poglądów, których nie głoszę. Uważam jednak, że tą decyzją prezes Wildstein wyświadczył obrońcom abonamentu niedźwiedzią przysługę, bo zwiększone wpływy z reklam rekompensują ewentualną utratę wpływów z abonamentu. Nie ma zatem powodów, by twierdzić, że atrakcyjność programu TVP może na braku abonamentu ucierpieć. Poza tym skazał swych widzów na przymus oglądania niemiłosiernie długich bloków reklamowych. W telewizji publicznej, przypomnę, jest w tej chwili 25 proc. reklam mniej niż u jej komercyjnych konkurentów.

Polkowski pisze: „Trudno oprzeć się wrażeniu, że potępianie abonamentu i rzekomego skomercjalizowania polityki programowej telewizji publicznej to tematy zastępcze w służbie czarnego PR wymierzonego w jej publiczny wizerunek traktowany jako realny składnik rynkowej wartości firmy. Kiedy po takie argumenty sięgali w minionych latach szefowie stacji komercyjnych, dla obserwatorów było jasne, że jest to element lobbingu na rzecz własnych interesów”.

Za ten akapit powinien się pan, panie Polkowski, po prostu wstydzić. Skomercjalizowanie polityki programowej telewizji publicznej jest faktem i statystyki potwierdzają to jednoznacznie. Poza tym potępianie abonamentu i skomercjalizowanie polityki programowej to nie są tematy zastępcze, ale przewodnie moich tekstów poświęconych tej instytucji. Moje felietony zaś nie naruszają publicznego wizerunku TVP i nie są elementem żadnego czarnego PR, bo, niestety, przykro to stwierdzić, kolejni prezesi TVP sami robią sobie pod tym względem wystarczającą krzywdę. Co do wyceny spółki, to argument jest po prostu śmieszny. Najlepszą drogą do podniesienia tak cennej dla pana wartości rynkowej TVP nie jest obrona jej ponoć naruszanego wizerunku, lecz tak prosta rzecz jak wykazanie jakiegokolwiek istotnego zysku. A o to w żadnej telewizji w Polsce nietrudno, biorąc pod uwagę fantastyczne wyniki stacji komercyjnych.Cieszę się, że chce pan ze mną dyskutować. Przykro mi, że próbuje pan dezawuować moje argumenty nie na podstawie faktów, lecz odwołując się do popularnego niegdyś pytania nie o to, co piszę i dlaczego, lecz „z jakich pozycji”. To nie są argumenty, tylko insynuacje. Nie wstyd panu?

Z przyjemnością przeczytałem polemiczny artykuł Jana Polkowskiego zamieszczony w „Rz” 27.12.2007 „Media publiczne – osłabić czy zniszczyć?”. Autor w tytule raczył twórczo zinterpretować moje poglądy głoszone na łamach tej gazety, a dotyczące finansowania i realizacji misji w telewizji publicznej. Przyjemność ta płynie, po pierwsze, z oczywistego faktu, że wywołanie polemiki jest celem każdego, tym bardziej „drapieżnego” felietonisty. Za polemikę Polkowskiemu dziękuję. Po drugie z satysfakcją przeczytałem artykuł Polkowskiego, gdyż lepiej niż ktokolwiek przedtem obnażył w nim miałkość argumentów obrońców status quo.

Pozostało 94% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie