Po projekcie funduszu Penta Investment – Mobilkingu, rezygnacji z marki myAvon przez kosmetyczny koncern, a także wpMobi (projekcie Wirtualnej Polski) to czwarta ofiara rynku zdominowanego przez czterech operatorów infrastrukturalnych. Branża drży, bo zaufanie konsumentów do jej produktów i tak jest wątłe.
Pierwsi wirtualni operatorzy pojawili się w Polsce w 2007 r. wraz z liberalizacją rynku rozpoczętą przez szefową Urzędu Komunikacji Elektronicznej Annę Streżyńską. UKE łączyło z ich ekspansją rozległe plany. W 2008 r. prezes Streżyńska zapowiadała, że w 2010 r. ilościowy udział rynkowy MVNO (mobile virtual network operator) sięgnie 10 – 15 proc. W rzeczywistości w końcu grudnia 2010 r. UKE naliczyło 15 aktywnych wirtualnych operatorów, a ich udział można szacować dziś jedynie na 1,2 proc., przy czym przedstawiciele branży sami przyznają, że tylko część posiadaczy ich kart SIM to aktywni użytkownicy.
Nie chodzi o pieniądze
Nowi uczestnicy rynku mieli ambitne plany, a nierzadko potężne finansowe wsparcie. mBank, spółka zależna BRE Banku, zapowiadał, że już w 2009 r. będzie miał 450 tys. użytkowników kart ze swoją stokrotką o nazwie mBank Mobile i ponad 20 mln zł zysku z nowego projektu. Dziś grono użytkowników tej telefonii można szacować na kilkanaście tysięcy.
O braku wsparcia nie mogło też mówić Gadu Air: gdy komunikator Gadu-Gadu ruszał z usługą w 2009 roku, należał już do międzynarodowego koncernu Naspers z RPA. Dziś schodzi z areny. "Decyzja ta jest podyktowana brakiem możliwości pełnej realizacji celów założonych przez spółkę" – poinformowano klientów. 1 listopada nikt z numeru Gadu Air już nie zadzwoni.
– Bardzo trudno robić ten biznes w Polsce – mówi Tomasz Właszczuk, prezes InMobile, spółki prowadzącej operatora FreeM, który oferuje dostęp do mobilnego Internetu w zamian za oglądanie reklam. – Jest tak z kilku powodów. Pierwszy to powszechna dostępność kart SIM dużych operatorów infrastrukturalnych. Aby z nimi konkurować, produkt operatora mobilnego powinien być dostępny tak samo szeroko. A to jest drogie – wylicza. – Drugi powód to nieufność konsumentów do nowych projektów. Widzieliśmy to po sobie: wielu ludzi nie wierzyło, że oferujemy dostęp do Internetu za darmo, bez dodatkowych opłat, w zamian za obejrzenie reklamy. Przekonują się z czasem, ale to trwa – dodaje.