Według Łukasza Gołębiewskiego, prezes Biblioteki Analiz, firmy, która analizuje rynek książki w Polsce, w 2012 roku e-booki (na polskim rynku jest ich ok. 7-8 tys.)przyniosły wydawcom około 2 proc. wszystkich wpływów ze sprzedaży książek. – Wpływy ze sprzedaży przyniosły ok. 50 mln zł, ale dynamicznie rosną, w przeciwieństwie do przychodów ze sprzedaży książek papierowych, które się w Polsce kurczą – mówił Gołębiewski wczoraj na premierze kolejnego sklepu sprzedającego e-booki.
Jak przypomniał, w 2012 roku elektroniczne książki amerykańskim wydawcom przyniosły już prawie 23 proc. wszystkich przychodów (jeszcze rok wcześniej było to niecałe 17 proc.). – To dlatego, że Amazon stworzył system powodujący, że kupuje się je bardzo wygodnie. Ostatnie święta Bożego Narodzenia były trzecimi z rzędu, gdy na Amazonie sprzedało się więcej e-booków niż papierowych książek. W Polsce lada moment będziemy już jednak mieli podobną sytuację, jak w USA – uważa.
To dlatego, że wydawcy, wcześniej z oporami inwestujący w elektroniczne książki, coraz śmielej rozwijają się na tym polu. Wczoraj swoje plany rozwoju ogłosił założony przez Firmę Księgarską Olesiejuk: Książki.pl. Oferuje 2 tys. tytułów, ma zawarte umowy z 35 wydawcami, w tym z 20 na wyłączność i liczy na to, że uda mu się znaleźć miejsce na rynku, na którym działają już takie portale jak Woblink.com, Nexto.pl, Virtualo.pl czy Publio.pl. – W ciągu miesiąca zamierzamy ruszyć z wersją sklepu dostępną dla systemu Android, a w ciągu trzech miesięcy: z edycją dla smartfonów działających w środowisku Windows i iOS – mówił Konrad Zach z firmy Olesiejuk.
Podobnie, jak inni tego rodzaju dystrybutorzy, firma obawia się w sieci przede wszystkim piratów. – Piractwo powoduje, że wielu wydawców wciąż jest ostrożnych, jeśli chodzi o e-booki – mówi Zach. Ksiazki.pl przeciwdziałają temu, wykorzystując program, który w ciągu 24 godzin wyszukuje w internetowych portalach skopiowane z nich treści. – Te witryny, na których znajdziemy takie materiały, będziemy o tym informować i – jeśli taka będzie wola wydawcy – domagać się usunięcia ich – mówił. W miejsce usuniętych plików firma chce wstawiać demo legalnej wersji książki z odesłaniem do miejsca, gdzie można ją kupić. Łukasz Gołębiewski ocenia ten pomysł jako bardzo trafiony. – Nie wszyscy, którzy ściągają książki nielegalnie z sieci, są gotowi je kupić, ale częśc na pewno tak – uważa. Jego zdaniem, na nielegalnym obrocie e-bookami branża książkowa traci dodatkowe 80 proc. wartości rynku. Gdyby takie dane były prawdziwe, a piractwo nie istniało, rynek e-booków w Polsce byłby więc wart nawet 90 mln zł.
Dodatkowym problemem branży wydawniczej jest wysoki 23-proc. VAT na e-booki, podczas gdy tradycyjne papierowe książki objęte są stawką 5 proc. To skutek wad prawa europejskiego, które papierowe książki traktuje jak produkt, ale e-booki już jak... usługę. Po wielu miesiącach debat Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zapowiedziało jednak niedawno walkę o zmianę tych przepisów. – Trzeba przyspieszyć prace nad tą kwestią na poziomie unijnym – zapowiedział Michał Boni, szef resortu. Jak dodał, Polska będzie poruszać ten temat w rozmowach z przedstawicielami innych państw unijnych i organów UE. – Oprócz Francji i Luksemburga za takimi zmianami opowiadają się państwa skandynawskie, Estonia, będę tez przy najbliższych spotkaniach podejmował ten temat z przedstawicielami rządu brytyjskiego – zapewniał na jednej z niedawnych konferencji.