Podejmując polemikę (“Spór o media publiczne”, 7.01.2008) z moim tekstem “Media publiczne – osłabić czy zniszczyć”, Jakub Bierzyński w znacznej mierze ograniczył się do powtarzania tych samych twierdzeń, które już spotkały się z merytoryczną ripostą z mojej strony.
Bierzyński nadal utrzymuje, że oferta programowa TVP (bez TVP Kultura) rozmijała się z publiczną misją i nie wyróżnia się na tle ofert nadawców komercyjnych. Na poparcie przytacza argument ilościowy, twierdząc, że “udział audycji misyjnych” (w łącznym czasie nadawania TVP 1 i TVP 2) “wynosi ok. 6,5 proc.”. Autor zarzuca mi także, że “pomijam te statystyki”. Otóż nie wiem, jak mogłem w moim artykule nie pominąć “statystyk”, które Bierzyński sam wymyślił dopiero na użytek polemiki. Jego “statystyka” została oparta na własnych, arbitralnych założeniach do tego, jakie programy zasługują na miano misyjnych.
Kalkulacja prowadząca autora do owych ok. 6,5 proc. opiera się na manipulacji; towarzyszy jej długa wyliczanka programów, które Bierzyński jest gotów łaskawie za misyjne uznać, a przecież i tak rodzi się z tego mizerny dla TVP wynik. Innego niż mizerny być zaś nie może, skoro autor po prostu wyklucza z prowadzonych rachunków czas, jaki na antenach TVP 1 i TVP 2 poświęcony jest na programy informacyjne, publicystykę społeczno-polityczną, gamę programów prezentujących kulturę wysoką, a do tak drastycznie zubożonego rachunku dodaje jedynie dokument edukacyjny. Pozwolę sobie przypomnieć, że polski film dokumentalny (a nie tylko dokument edukacyjny) bez co najmniej współfinansowania przez TVP stałby się w Polsce zjawiskiem marginalnym. W swojej klasycznej postaci dokument filmowy nie pojawia się ani w TVN, ani w Polsacie, tylko w TVP. Podobnie jak Teatr Telewizji, który Bierzyński określa “osławionym”, jakby ta jedyna w swoim rodzaju instytucja kultury narodowej cieszyła się złą sławą.
Wywody Bierzyńskiego opierają się nie tylko na wskazanych wyżej manipulacjach, ale i – co gorsza – na niezrozumieniu rzeczy fundamentalnej dla rozważań o misyjności mediów publicznych. Autor upiera się, że publiczna misja mediów elektronicznych musi być definiowana przez zbiór kryteriów tematyczno-jakościowych. Konsekwencją takiej definicji jest przekonanie, że nie ma znaczenia, jaki nadawca emituje audycję spełniającą takie kryteria. W momencie jej nadawania pełni on misję publiczną, a kiedy zaczyna nadawać coś innego – pełnić ją przestaje.
Nosicielami misji publicznej w rozumieniu prawa europejskiego są przede wszystkim nadawcy publiczni i ich polityka wobec widzów oceniana jest według dwóch kryteriów: programowej różnorodności i dostępności