Rynek należy do poręczniejszych laptopów, ale starych i dobrych desktopów nie należy jeszcze grzebać. Mają ciągle dużo amatorów. Są nadal tańsze, a to duża zaleta na przykład dla szkół, którym nie brakuje miejsca w pracowniach komputerowych, ale notorycznie brakuje pieniędzy.
Dzieci też wolą desktopy, dużo lepiej od laptopów nadają się grania. Dopóki będą tacy klienci, dopóty producenci komputerów będą mieli dla nich odpowiednią ofertę. Unifikacja produktów oznacza niższe koszty produkcji, ale dzięki segmentacji zarabia się więcej.
Od dziesiątek lat po drogach jeżdżą samochody na benzynę i olej napędowy, nawet na gaz i bardziej egzotyczne paliwa. Teoretycznie globalny rynek motoryzacyjny powinien skierować całą swoją innowacyjność na jak najbardziej ekonomiczne wykorzystanie jednego z nich. Teoretycznie, bo w praktyce jest inaczej. Pewnie, że nie na każdym rynku.
Tradycyjne telewizory i monitory nie mają wielkiej przewagi nad płaskimi i powoli ustępują z rynku. Jeżeli konstruktorom laptopów uda się rozwiązać problem z odprowadzaniem ciepła, zdołają opracować układy graficzne jak w desktopach, to pojawi się przed nimi szansa na zdominowanie rynku. Tylko szansa, bo konsumenci będą jeszcze musieli chcieć zapłacić za te innowacje, które zwykle na początku są bardzo drogie.
Jeżeli będą chcieli za nie płacić, to takie laptopy będą taniały i skażą na niebyt desktopy. Technologia się rozwija, dopóki klienci chcą za to płacić. Jeżeli nie, to nadal w sklepach będą półki z laptopami i półki z desktopami. I na całym asortymencie da się zarobić.