Najgorsze, co wydawcy mogą zrobić to nieumiejętnie wykorzystywać sieć i np. wprowadzać opłaty za wszystkie materiały zamieszczane w Internecie.
– Wcale nie uważam, jak Rupert Murdoch, że pieniądze w Internecie można pobierać za wszystko - mówił wczoraj Kalle Jungkvist, doradca w szwedzkiej firmie Schibsted na międzynarodowej konferencji dla wydawców, zorganizowanej przez International Newsmedia Marketing Association (INMA).
Spółka wydaje dziennik Aftonbladet, do którego w sieci dostęp jest otwarty. Wydawca pobiera jednak drobne opłaty np. za dodatkowe treści wrzucane na witrynę Aftonbladet Plus.
– Mamy 115 tys. użytkowników. Za dostęp do witryny płacą zaledwie 3 euro miesięcznie. To niewiele, ale zależy nam przede wszystkim na tym, by internautów było jak najwięcej – przekonywał. Zdaniem Jungkvista w wielu przypadkach najlepiej jest oprzeć model biznesowy na wygenerowaniu jak największego ruchu na bezpłatnej witrynie, bo to wpływa na przychody reklamowe.
Zamykać dostępu do wszystkich treści nie poleca wydawnictwom także David Montgomery, szef i założyciel brytyjskiej grupy Mecom, do której w Polsce należy m.in. 51 proc. udziałów w spółce wydającej „Rz” i Parkiet. Montgomery, który w styczniu 2011 r. przestanie być szefem Mecomu, zapewnił, że udziałowcy tej spółki myślą długoterminowo. - Nie zamierzamy sprzedawać swoich aktywów w Polsce, Norwegii, Danii, Norwegii i Holandii – zapewnił wczoraj. Zdaniem Montgomery’ego nie dałoby się zmusić ludzi do płacenia np. za informacje o wojnie w Afganistanie.