Optymistyczne, w porównaniu z obecną sytuacją panującą na reklamowym rynku, prognozy potwierdzili wczoraj w trakcie debaty na temat reklamowego rynku, jaka odbyła się w trakcie Warsaw International Media Summit, niektórzy eksperci. Taką ocenę mieli Piotr Tyborowicz, szef Biura Reklamy Grupy TVN, Jakub Bierzyński, prezes grupy reklamowej Omnicom Media Group i Marcin Boroszko, prezes grupy Atmedia sprzedającej reklamy w telewizyjnych kanałach reklamowych.
Według nich realne jest, że w przyszłym roku polski rynek reklamy urośnie w jednocyfrowym tempie. Ostrożniejsza w prognozowaniu przyszłego roku jest Lidia Kacprzycka, dyrektor zarządzająca domu mediowego Starlink. – Patrząc na sytuację wśród naszych klientów i obserwując rynek, raczej nie zakładamy już w przyszłym roku spadków. Myślę, że będziemy obserwować wyhamowanie tego trendu i bardzo powolne budzenie się rynku – mówi „Rz".
Kryzys nie jest jednak jedynym problemem, z jakim mierzy się teraz reklamowa branża. Zachodzące w niej zmiany, wywołane cyfryzacją mediów i zmianą przyzwyczajeń konsumentów, poważnie zachwiały całym systemem ustalania cen reklam i mierzenia ich efektywności. – Widoczna obecnie na rynku presja na cenę reklam wynika z tego, że nie ma miernika efektywności działań reklamowych – mówił Jakub Bierzyński.
Na rynku reklamowym od wielu sezonów trwa wojna cenowa, mocno widoczna zwłaszcza w telewizjach, do których rokrocznie wędruje w Polsce mniej więcej połowa wszystkich wydatków. – Trwa gra wystraszonych domów mediowych, które są zastraszane przez audytorów, a słabość mediów bierze się z postępującej defragmentacji tego rynku – mówił Piotr Tyborowicz.
Audytorzy uczestniczą w procesie wynajmowania domów mediowych przez reklamodawców: porównują prezentowane przez nie oferty kosztów zaplanowania kampanii reklamowej. W praktyce jednak, co potwierdzał Marcin Boroszko, wywierają na domy mediowe silną presję, by obiecywać reklamodawcom jak najniższe koszty reklam w mediach. Zdaniem branży w wyniku tych wszystkich zjawisk cenowo telewizja doszła już do ściany. – Sięgnęliśmy już cenowego dna – uważa Bierzyński.