Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego (IFPI) podała kilka dni temu dane o wynikach sektora przemysłu muzycznego w 2013 roku. Przychody z samych subskrypcji serwisów streamingujących muzykę w sieci po raz pierwszy przekroczyły miliard dolarów. Globalne przychody ze sprzedaży muzyki cyfrowej osiągnęły pułap prawie 6 mld dolarów. Cyfrowa część muzycznego segmentu podskoczyła w 2013 roku o 4,3 proc. w stosunku do zeszłego roku, nośniki z muzyką zanotowały spadek aż o 11,7 proc.
Przygotowano masę wykresów i słupków. W komunikatach prasowych zestawiano wszystko ze wszystkim– można się było dowiedzieć, że dzwonki na komórki stanowią już tylko 5 proc. przychodów z cyfrowej muzyki, a nie 26 proc. jak w 2008 roku – i ciągle wychodziło, że digital wygrał muzyczną wojnę. Skoro na cyfrze można tyle zarobić, dlaczego w mediach pojawiła się prawie równolegle z wynikami IFPI informacja o niekonwencjonalnym albumie pewnej amerykańskiej grupy?
Jak zagrać ciszę?
Chodzi o zespół Vulfpeck ze stanu Michigan. Promują najnowszy album „Sleepify", na którym jest 10 utworów składających się z kompletnej ciszy. Łącznie trwają 316 sekund i nazywają się od „Z" (utwór nr 1) do „Zzzzzzzzzz" (utwór nr 10) – można je usłyszeć tutaj: https://play.spotify.com/album/25R1pibr1FugNfOM2LhQHT. Nie są muzyką relaksacyjną, nie podlegają żadnemu gatunkowi, są maszyną do zarabiania na Spotify. Muzycy wiedzą, że za każde odsłuchanie na Spotify dostają średnio pół centa, zatem, gdy słuchacze zapętlą sobie płytę „Sleepify" na około 7 godzin snu w nocy, zespół zarobi 4 dolary.
W tym szaleństwie jest metoda, ale czy przetrwanie w świecie pełnym nowoczesności, informacji z całego świata i technologii ułatwiających życie ma polegać na umiejętnym znajdowaniu luk w systemie? Vulfpeck na co dzień gra funk rocka, ale, by zarobić, sięga po płytę pełną ciszy i przygotowuje kampanię reklamową na wzór PRowych zabiegów dużych firm. To całkiem inne podejście niż bojkot serwisów streamingowych, który można obserwować od kilku lat. Liderzy znanych kilkanaście lat temu zespołów w rodzaju Radiohead czy Talking Heads wycofują swoje utwory z baz Spotify i spółki. Niezależni muzycy co jakiś czas podają w mediach informacje na temat groszowych tantiem, jakie dostają od serwisów. Serwisy natomiast z dumą informują media, że na opłaty dla artystów przeznaczyły setki milionów dolarów.
Ile można zarobić?
Według danych Spotify za czerwiec 2013 roku miesięczne stawki za tantiemy z odsłuchań w serwisie wynosiły: 3300 dolarów dla niszowego artysty niezależnego, 17 tys. dla rockmana, 76 tys. dla niezależnego, ale już wybijającego się muzyka, 145 tys. dla albumu z pierwszej 10 Spotify i wreszcie 425 tys. dla albumu będącego światowym hitem. Żyć nie umierać, bo to przecież stawki za miesiąc i na dodatek w dolarach. Ale to przypadki jednostkowe, dla pozostałych jest wspólna pula do podział u na kwoty, które są śmiesznie małe wobec pracy wkładanej w stworzenie albumu.