Najbliższe kilka miesięcy będzie okresem żniw dla polskich producentów gier komputerowych. Już pod koniec stycznia na rynek trafi od dawna oczekiwany „Dying Light" Techlandu. Wrocławska firma zasłynęła w świecie, tworząc gry z serii „Dead Island" oraz „Call of Juarez". Ich łączna sprzedaż przekroczyła 10 mln egzemplarzy.
Bohater „Dying Light" będzie musiał przetrwać w świecie opanowanym przez zombi. Podobnie w świecie umarlaków rozgrywał się będzie „Hellraid", kolejny tytuł Techlandu, którego premiera planowana jest na marzec.
Nieco później, bo dopiero w drugiej połowie maja, fani otrzymają „Wiedźmina 3". Do tej pory CD Projekt sprzedał już 8 mln gier z tym bohaterem. Kolejna odsłona przygód Wiedźmina (czyli zabójcy potworów) to, podobnie jak „Dying Light", w tym roku jedna z najbardziej oczekiwanych gier na świecie. Jej premiera była już dwukrotnie przekładana, co za każdym razem tłumaczone było chęcią jak najlepszego dopracowania gry od strony technologicznej i wizualnej.
Udana rozgrzewka
Zwiastun tego, że polskie produkcje mogą rozpalać emocje fanów na całym świecie, mieliśmy pod koniec 2014 r. Rynek dobrze przyjął m.in. „The Vanishing of Ethan Carter" studia Astronauts, na którego czele stoi znany w branży Adrian Chmielarz (kierował wcześniej People Can Fly). Dobrze odebrany był też „Lords of the Fallen", tytuł reprezentujący gatunek gier fabularnych (RPG). Stworzyła go firma CI Games, która wcześniej specjalizowała się w grach snajperskich (sprzedała ich łącznie ponad 5,5 mln kopii).
Daleko większym sukcesem okazał się jednak „This War of Mine", przygotowany przez notowaną na NewConnect spółkę 11 bit studios. Stworzony kosztem 3 mln zł tytuł (dla porównania budżety „Dying Light" i „Wiedźmina 3", są trzycyfrowe, licząc z nakładami na marketing) przez pierwsze tygodnie od premiery nie opuszczała pierwszej dziesiątki hitów w serwisie Steam, największej na świecie platformie do sprzedaży gier w wersji cyfrowej.