Myli się, kto sądzi, że pisarz wyprawiał się na Półwysep Kolski tylko po to, by poznać historię Saamów. Owszem, fascynował go lud koczowników, którzy – zdaniem Tacyta – „osiągnęli to, co najtrudniejsze w życiu: nie mają czego żałować”.
Wilk zamierzał się przekonać, w jakiej formie legendarne plemię myśliwych i pasterzy reniferów przetrwało dziejowe burze. Chciał poznać ich tradycję, zabytki sztuki, m.in. słynne ryty naskalne, i schowane w niedostępnych tundrach święte miejsca – jak choćby Jezioro Duchów.
Teraz pisarz, bogatszy o doświadczenia z Kolskiego, ofiarowuje czytelnikom aktualnie brzmiącą przypowieść o konsekwencjach utraty tożsamości, o zatraceniu się pośród zdobyczy cywilizacji, o pozornym zwycięstwie nad siłami przyrody.
Bo wichura, jak czytamy, może mieć moc stokrotnie większą od bomby wodorowej. Ostatnie słowo, powiada Wilk, wypowie nie człowiek, ale Natura.
Książka „Tropami rena” stanowi także pochwałę życia rozumianego jako bezustanna włóczęga. Jedynie wędrowiec może być naprawdę wolny. Zabiera bowiem ze sobą tylko to, co niezbędne. Odrzuca wygodę i prestiż, nie staje się niewolnikiem przedmiotów. Ma prawo być ubogi i nie wstydzić się tego. W dobie cywilizacji konsumpcyjnej takie słowa brzmią jak herezja. Przewodnikami Wilka w wędrówce śladami Saamów są nie tylko historycy i antropolodzy, ale także wybitni pisarze, którzy ponad wszystko ukochali – szeroko rozumianą – włóczęgę.