– Źródła twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego tkwią w latach 30., ale uformował ją pobyt pisarza w łagrze, jego emigracyjne oddalenie od Polski i osamotnienie we Włoszech – uważa prof. dr hab. Włodzimierz Bolecki. – Niepowtarzalna jest w niej zarówno powaga refleksji religijnej, sceneria opowiadań, odwaga pytań egzystencjalnych, jak i ich wyszukany, literacki styl – jak najdalszy od ambicji literatury powstającej w Polsce, która po 1956 r. starała się oddać specyfikę języka mówionego. Swoje credo pisarza emigracyjnego Herling sformułował w 1960 r., porównując pisarza emigracyjnego do rzeźbiarza, który – jeśli zdołał wywieźć ze swego kraju bryłę językowego surowca – to będzie w niej pracował przez całe życie. Dzięki oddaleniu pisarz może „wyczulonymi palcami w materiale własnego języka” odnaleźć formy, jakich zapewne nigdy by nie odkrył, „żyjąc pod nieustannym naciskiem żywej mowy”. Pisarz emigracyjny – mówił o sobie Herling – „dostrzega wyostrzonym wzrokiem i słyszy czujniejszym uchem barwę słów i kadencję zdań uchwytną, być może, jedynie w izolacji i ciszy”.

– Herling, jako więzień łagru w Jercewie, poznał sowiecki system na własnej skórze – uważa dr Zdzisław Kudelski, literaturoznawca. – Wiedział, jaki los zostanie zgotowany Polsce. Zdawał sobie sprawę, że zaprowadzenie terroru odbywa się przy pomocy semantycznego szalbierstwa. Komuniści, odwołując się do najszlachetniejszych pragnień i idei, deptali podstawowe wolności. Herling starał się przywrócić słowom ich prawdziwe znaczenia. Uważał, że pisarz nie może być pięknoduchem. Świadczył o losie własnym i setek tysięcy towarzyszy sowieckiej niewoli. Tropił u zachodnich intelektualistów złowrogie fascynacje, ujawniał myślowe pułapki. Upominał się o fundamentalne wartości.

Sytuacja literackiego outsidera wkrótce po wojnie była nie do pozazdroszczenia. We Włoszech, gdzie pisarz osiadł, za głoszone poglądy trzeba było zapłacić bardzo wysoką cenę. Zdarzało się, że komuniści, odgrywający w tym kraju poważną rolę, domagali się deportacji pisarza.– Tak było jeszcze w 1965 r., gdy ukazało się włoskie wznowienie „Innego świata” – tłumaczy Kudelski.Autor „Dziennika pisanego nocą” zdawał sobie sprawę, że jako pisarz emigracyjny mógł docierać do szczupłej rzeszy czytelników. Miał jednak świadomość, że była to grupa „odbiorców czujnych, wrażliwych, o wyostrzonym zmyśle krytycznym”. A przecież z czasem garstka odbiorców zamieniła się w szerokie grono. Czemu prozaik zawdzięczał sukces?– Między innymi poważnemu traktowaniu czytelników, odpowiedzialności za głoszone poglądy, odwadze poruszania najtrudniejszych problemów i sile słowa – uważa Kudelski.

– Herling posługiwał się językiem dostojnym, odświętnym. Odrzucał banał. Dobierał określenia, które podkreślały wiarygodność tekstu. Bliskie mu było przeświadczenie Jerzego Stempowskiego, że „proza nie czerpie swej siły z magii, lecz z jasności myśli porządkującej chaos zjawisk”. Wiedział, jak ułomnym narzędziem się posługuje, był wobec języka nieufny a jednocześnie nadawał mu pewne dostojeństwo. Język miał nazywać rzeczywistość, a nie ją zakłamywać. Autor nawiązywał z czytelnikiem porozumienie, odwołując się do wspólnych wartości. Cała jego twórczość, mimo walorów polemicznych, jest zakorzeniona w chrześcijaństwie.