Dla trzydziestolatków, o młodszych nie wspominając, jest postacią historyczną. I nie dlatego, że debiutowała 60 lat temu. Trudno dziś zrozumieć przyczyny niezwykłej popularności Marii Koterbskiej, której obce były zwyczaje obecnych idoli.
Od ponad pół wieku żyje z tym samym mężem. Nigdy nie zgodziła się zamieszkać na stałe w Warszawie. Nie chadzała na bankiety, a gdy chciała pobyć z przyjaciółmi, zabierała ich samochodem wprost z estrady festiwalu opolskiego do swego domu w Bielsku-Białej na pierogi. Następnego dnia wszyscy stawiali się na kolejnym festiwalowym wieczorze.
Kiedy w latach 50. cała Polska śpiewała przeboje Koterbskiej, mogła dawać trzy koncerty dziennie. Zdecydowała jednak zaangażować się za skromną pensję do krakowskiego Teatru Satyryków. Choć była sławna, dyrektor poddał ją egzaminowi. Musiał sprawdzić, czy jej głos dotrze do widza w każdym miejscu sali. Bez sprzeciwu zgodziła się na ten sprawdzian.
Samorodny talent łączyła z ogromnym profesjonalizmem, co odziedziczyła po ojcu skrzypku i matce aktorce amatorskich przedstawień w Bielsku. Fenomen jej sztuki najtrafniej opisała Agnieszka Osiecka: „Koterbska jest jedyną polską piosenkarką, która połączyła polskość z jazzem. Wszystkie te nasze świetne panie, które czują jazz, brzmią zawsze lepiej, kiedy śpiewają po angielsku. Marysia – nie. Posiada też cudowną u artysty cechę: zgodność prywatnego charakteru z uprawianą sztuką: jest wesoła jak swing, serdeczna jak swing i jak swing– sexy”.
Opowiadając o swej karierze, mknie w książce przez lata z prędkością ekspresowego pociągu. Przystankami są miejsca kolejnych koncertów, ale chętniej wspomina wtedy estradowych partnerów: Jerzego Haralda, twórcę takich przebojów jak „Brzydula i rudzielec” i „Mój chłopiec piłkę kopie”, lub aktorów kabaretu Wagabunda – Edwarda Dziewońskiego, Bogumiła Kobielę, Wiesława Michnikowskiego. Tylko między wierszami można więc wyczytać, dlaczego od pierwszego występu w katowickim radiu w 1949 r. podbiła słuchaczy. Dała im trochę swingującej muzyki, innej niż piosenki o milionach rąk budujących nową rzeczywistość.