Niełatwo nakręcić film o kimś takim jak Bukowski. Nie dlatego, żeby jego życiorys nie nadawał się na scenariusz – biografia tego nałogowego alkoholika, kobieciarza i ekscentryka to gotowy materiał na film. Pierwszą próbą „ufilmowienia” Bukowskiego i jego twórczości była hollywoodzka „Ćma barowa” (1987) w reżyserii Barbeta Schroedera – z Mickeyem Rourke w roli Henry’ego Chinaskiego, alter ego pisarza, postaci znanej z wielu jego książek.
Choć Bukowski sam napisał scenariusz i często pojawiał się na planie, z ostatecznego efektu zadowolony nie był. I zemścił się na fabryce snów okrutnie, publikując powieść zatytułowaną właśnie „Hollywood” – kąśliwą satyrę na to środowisko, mechanizmy rządzące przemysłem kinowym i Amerykę w ogóle. „W społeczeństwie kapitalistycznym przegrani tyrają dla zwycięzców. Dlatego istnieje takie zapotrzebowanie na przegranych” – pisał.
Jeszcze trudniej zrobić o Bukowskim film dokumentalny. Bo co odkrywczego powiedzieć o autorze, który właściwie wszystko o sobie napisał? Dullaghan znalazł na to sposób. Jego dokument (premiera w 2004 r.), bardzo dobrze przyjęty na festiwalu w Sundance, stara się oddzielić prawdę od mitu – pokazać Bukowskiego bez maski.
Dzieciństwo pisarz wspominał jak wielki koszmar. Ojciec próbował narzucić dyscyplinę biciem, matka nie reagowała – Henry wcześnie poznał smak samotności i przyjął postawę outsidera. Okres dorastania przyniósł kolejne rozczarowania: nie był przystojniakiem, jak o sobie mówił, i nie miał powodzenia u kobiet.
To się zmieniło dopiero, gdy stał się sławny. W „Kobietach” – powieści, po której został oskarżony nawet o mizoginizm – zawarł dialog: „Jak traktujesz kobiety? Gorzej niż one mnie”. Wcale kobiet nie nienawidził, całe życie szukał miłości, tylko nie umiał o nią zadbać.