Błyski trzecie” to nomen omen trzeci tomik z cyklu, który Julia Hartwig zainicjowała u progu XXI wieku, po „Błyskach” (2002) oraz „Zwierzeniach i błyskach” (2004). Przyznam się, że kiedy o pierwszych „Błyskach” pisałem na tych łamach, popełniłem błąd. Ten mianowicie, że potraktowałem „Błyski” jako zbiór poezji prozą czy, jak kto woli, prozy poetyckiej.
Wszystko za sprawą tego, że Julia Hartwig jest jedną z niewielu poetek (i poetów) polskich uprawiających ten tak popularny na gruncie literatury francuskiej gatunek literacki. Dość wspomnieć, że serię prozy poetyckiej zamieściła w debiutanckim zbiorze „Wolne ręce” (1969), że utwory powstałe w tej poetyce znalazły miejsce bodajże w każdym jej następnym tomie poetyckim. Tymczasem „błyski” – już nie jako tytuł książki, lecz nazwa formy twórczej ekspresji – to nowa jakość artystyczna w dorobku tej autorki. Czym są zatem „błyski”? Jak to przed laty określiła sama poetka: „Błyski to ślady codziennej krzątaniny umysłu, z którego poezja chce się wydobyć na strzelistą drogę wiersza lub poematu prozą” i jak dopowiada po latach: „zamierzone były jako zapis tego, co momentalne, nie do końca określone”.
„Błyski”, a więc także „Błyski trzecie”, to rodzaj poetyckiego notatnika, w którym poetka zapisuje swoje spostrzeżenia, wrażenia, uwagi, refleksje na najrozmaitsze tematy, poczynając od polityki, przez muzykę (w tym także muzykę jazzową, której poetka jest nie od dzisiaj admiratorką) i malarstwo, kończąc na literaturze, w szczególności zaś poezji. Błyski, inaczej mówiąc, to akty strzeliste, myśli uchwycone w locie. Nic więc dziwnego, że niektóre z nich stają się potem kanwą nowych wierszy tej poetki.
Co istotne, wiele z tych zapisów nosi charakter ponadczasowy i uniwersalny. Nie mogąc uchwycić otaczającego świata w całości, poetka nieustannie próbuje zamknąć jego istotę w jednym – niekoniecznie zaraz metaforycznym – zdaniu, w jednym obrazie. Zapisy Julii Hartwig to poezja w stanie czystym, mimo że niezapisana wierszem: „Nasze życie jest przedmiotem kpin. Całe życie”, „Żywią pogardę dla tego, czego nie rozumieją”, „Najstraszniejsze jest nie to, że nie zdążysz, ale że wszystko zdążysz”, „Gasną światła i na koniec nie mam już nic do powiedzenia”. Cytuję te zdania nieco z duszą na ramieniu, bowiem jak czytamy w „Błyskach trzecich”: „Są czytelnicy, którzy z zapałem wyławiają z prozy lub wierszy tak zwane mądre zdania. Te »mądre zdania« przyczyniają się nieraz do literackiej sławy i popularności pisarza. Dzisiejsze pisarstwo ucieka od takich zdań, a ja zawsze czułam do nich niechęć”.
Poetka nie kryje swoich literackich i artystycznych fascynacji. Jej bohaterami są Charles Baudelaire i Guillaume Apollinaire, Oskar Miłosz i Czesław Miłosz, Henry James i Tennessee Williams, Blaise Cendrars i Henry Miller. Ale nie tylko. Jej bohaterami są zarówno genialni twórcy, jak i ich równie genialni interpretatorzy, tak więc: Piranesi i Aldous Huxley, Jean Genet i Jean Paul Sartre, Konstandinos Kawafis i Marguerite Yourcenar, Paul Celan i Jacques Derrida, Glenn Gould i Stefan Rieger.