Mocne opowieści o zagubionych

Rafał Wojasiński powraca ze zbiorem świetnych opowiadań o ludziach na życiowych rozdrożach. „Piękno świata” już w księgarniach

Publikacja: 04.05.2009 00:46

Rafał Wojasiński; PiĘkno Świata; PIW Warszawa 2009

Rafał Wojasiński; PiĘkno Świata; PIW Warszawa 2009

Foto: Rzeczpospolita

Pierwszą książką – wydanym w 2004 r. „Złodziejem ryb” – wprawił w zdumienie. Nawet znakomitych autorów jak Jan Józef Szczepański i Marek Nowakowski. Ten ostatni napisał, że Wojasiński „wyszarpuje z materii życia parujące ochłapy. Obrazy, epizody, sytuacje, ludzi, bełkotliwą gadaninę. Miesza to wszystko, rzuca na swoje palenisko, w którym ciągle tli się żar i tylko wystarczy dmuchnąć, żeby zakotłował się ogień”.

Wojasiński napisał potem dwie książki i sztukę, ale nie przebiły debiutu. Fakt, że nie powtarzał sprawdzonych literackich chwytów, lecz szukał nowych środków wyrazu. W „Humusie” nawiązywał do Bellowa, w tragifarsie „Ciocia” do Pintera. Jednak dopiero „Piękno świata” ma siłę i świeżość „Złodzieja ryb”.

Wojasiński znakomicie nakreśla postacie, buduje żywe dialogi, w których bardziej od słów wypowiedzianych liczy się to, co między nimi.

W opowiadaniach pisanych oszczędnym językiem mówi o ludziach, którzy wątpią w trafność obranej drogi, pytają o sens wiary. „Nagle odechciało mi się żyć, ale nie miałem odwagi tego powiedzieć – mówi narrator tytułowej noweli. – Przy całej radości, jaką miałem. Bóg człowieka powołuje. Daje mu samotność albo nie. Wysyła go do klasztoru albo do ludzi. Nie wiem, po co mnie woła”.

Bohater innego tekstu zwierza się, że pracując w urzędzie, nie wykorzystuje umiejętności. Przyjaciel odpowiada: „Głupio myślisz. Może i śmieszny jesteś na tym miejscu, gdzie cię rzuciło, ale tak ma być. Masz to znosić, matole”.

Nie dowiemy się, kim był ten powiernik. Mistrzem? Przewodnikiem? Mówili na niego Dol. Wszystko wiedział i zawsze dodawał otuchy. Podczas ostatniego spotkania z Dolem urzędnik przyznał: „Nie mam lepszego pomysłu, jak ci wierzyć”. „No widzisz – odparł przyjaciel. – To mogę cię już spokojnie pozostawić na pastwę losu”.

Proza Wojasińskiego, mocno osadzona w rzeczywistości, dąży do wielkiej metafory. W codziennych sytuacjach autor dostrzega piękno, które tak wielu ludziom umyka.

[i]Rafał Wojasiński; Piękno Świata; PIW Warszawa 2009[/i]

Pierwszą książką – wydanym w 2004 r. „Złodziejem ryb” – wprawił w zdumienie. Nawet znakomitych autorów jak Jan Józef Szczepański i Marek Nowakowski. Ten ostatni napisał, że Wojasiński „wyszarpuje z materii życia parujące ochłapy. Obrazy, epizody, sytuacje, ludzi, bełkotliwą gadaninę. Miesza to wszystko, rzuca na swoje palenisko, w którym ciągle tli się żar i tylko wystarczy dmuchnąć, żeby zakotłował się ogień”.

Wojasiński napisał potem dwie książki i sztukę, ale nie przebiły debiutu. Fakt, że nie powtarzał sprawdzonych literackich chwytów, lecz szukał nowych środków wyrazu. W „Humusie” nawiązywał do Bellowa, w tragifarsie „Ciocia” do Pintera. Jednak dopiero „Piękno świata” ma siłę i świeżość „Złodzieja ryb”.

Literatura
Kto wygra drugą turę wyborów: „Kandydat” Jakuba Żulczyka
Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego