Zelda i Scott od dawna fascynują biografów i powieściopisarzy. Wydana u nas niedawno "Dziewczyna Gatsby'ego" ukazuje kulisy powstania jednej z najsłynniejszych amerykańskich książek XX wieku. Teraz możemy przeczytać "Alabama song" – powieść wyróżnioną w 2007 r. prestiżową Nagrodą Goncourtów.
[srodtytul]Blond diablica[/srodtytul]
Gilles Leroy opowiada o parze, która była symbolem lat 20. ubiegłego wieku. Mówi o wyzwaniu rzuconemu losowi, próbie pochwycenia marzeń i przemienieniu życia w karnawał. Za motto historii, która się źle skończyła, posłużyły słowa Henriego Cartier-Bressona: "Jak się idzie na bal, trzeba tańczyć".
Poznali się w Stanach podczas pierwszej wojny światowej. Porucznik Fitzgerald, początkujący pisarz i świetny tancerz, z miejsca się zakochał w Zeldzie Sayre, córce sędziego, dziewczynie marzącej o eleganckim życiu w dalekiej Europie. "Od dnia, w którym go ujrzałam, czekam bez przerwy. I cierpię, dla niego, z nim, wbrew niemu" – czytamy w "Alabama Song".
Była bogatą dziewczyną z Południa, on – biednym chłopakiem z Północy. By zdobyć ukochaną, musiał odnieść sukces. Kiedy Scott walczył o sławę, Zelda znakomicie się bawiła. Wojskowi piloci prześcigali się, by zrobić na niej wrażenie. Nad ogrodem rezydencji jej rodziców wykonywali swymi dwupłatowcami pętle i beczki. W końcu doszło do tragedii – samolot wpadł w korkociąg i rozbił się za miastem. Piloci zginęli. "Od tego wypadku spora część miasta głosi, że jestem diablicą o blond włosach – wspomina Zelda. – Czerń i złoto, tak".