Reklama

Kapuściński zdobył sławę dzięki życzliwości wielu ludzi

Opowieści reportera chwalili czytelnicy i krytycy na świecie. Trudniej było przekonać do nich wydawców

Publikacja: 31.07.2009 00:32

Bożena Dudko (red.) PodróŻe z Ryszardem KapuŚciŃskim cz. 2 SIW Znak, Kraków 2009

Bożena Dudko (red.) PodróŻe z Ryszardem KapuŚciŃskim cz. 2 SIW Znak, Kraków 2009

Foto: Rzeczpospolita

Drugi zbiór wspomnień tłumaczy, jaki przygotowała krakowska oficyna Znak, jest książką z wielu względów ciekawą.

Pokazuje Ryszarda Kapuścińskiego jako człowieka sympatycznego i ciepłego, pełnego empatii i zainteresowania losami bliźnich, dociekliwego i obowiązkowego profesjonalistę. To jednak powtarzają w zasadzie wszyscy, którzy z Kapuścińskim mieli do czynienia. Miło jednak przeczytać znów, że w świecie coraz bardziej zdominowanym konkurencyjnymi waśniami są (byli?) ludzie życzliwi i pozbawieni zawiści.

Lubię książki pisane przez tłumaczy, bo są ludźmi często głębiej wnikającymi w treść przekładanego dzieła niż recenzenci i krytycy. Kapuściński, nam najbliższy jako reporter, w innych krajach znany był dobrze jako poeta i wnikliwy eseista. „Zadziwił mnie stopień zainteresowania jego poezją w Italii, przy jednoczesnym niewystępowaniu takowego w Polsce” – pisze Abel Murcia Soriano.

Przeniesienie na obcy język niuansów wiersza to wyższy stopień translatorskiej sztuki. Ale, jak dowodzą autorzy poszczególnych szkiców, także pozornie proste utwory jak np. wielki historyczny reportaż „Podróże z Herodotem”, okazywały się skomplikowane i pełne zagadek.

Ot, choćby wyszukanie cytowanych przez autora fragmentów oryginalnego dzieła było często wręcz niemożliwe, czasem też tłumacze łapali autora na błędach i nieścisłościach. Dziękował im za to, nie oburzał się, a poprawki wprowadzał do kolejnych wydań.

Reklama
Reklama

Moje zdumienie w trakcie lektury budziły kłopoty, jakie tłumacze, nieformalni przedstawiciele Kapuścińskiego, mieli z opublikowaniem przekładów w swoich krajach.

Nie pomagało nazwisko, nagrody, publikacje w innych językach. Czasem przeszkadzała polityka – bynajmniej nie cenzura, raczej zmiany ustrojowe, które wprowadzały nowy ład ekonomiczny, w jakim trudno było znaleźć miejsce dla filozofującego autora z odległego kraju.

Nieraz powodem tego była niewiedza wydawców, o czym przypominają tłumacze na serbski i słoweński. A czasem – zwykły upór, z czym spotkała się autorka holenderskich przekładów. Aż wstyd stwierdzić, że dopiero śmierć Kapuścińskiego sprawiła, iż na świecie wzrosło zainteresowanie jego twórczością.

Drugi zbiór wspomnień tłumaczy, jaki przygotowała krakowska oficyna Znak, jest książką z wielu względów ciekawą.

Pokazuje Ryszarda Kapuścińskiego jako człowieka sympatycznego i ciepłego, pełnego empatii i zainteresowania losami bliźnich, dociekliwego i obowiązkowego profesjonalistę. To jednak powtarzają w zasadzie wszyscy, którzy z Kapuścińskim mieli do czynienia. Miło jednak przeczytać znów, że w świecie coraz bardziej zdominowanym konkurencyjnymi waśniami są (byli?) ludzie życzliwi i pozbawieni zawiści.

Reklama
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Literatura
Marta Hermanowicz laureatką Nagrody Conrada 2025
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Literatura
Żona Muńka o jego zdradach: dobry grzesznik
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama