Sięgnęłam po „Pięknych ludzi” ze względu na „Balsamistę”, przebojowy komiksowy serial Matsukazu Mihary traktujący o młodym człowieku trudniącym się niezbyt popularnym rzemiosłem rekonstruowania zwłok.
[srodtytul]Skośnookie lolitki[/srodtytul]
40-letnia autorka ma hopla na punkcie maniery zwanej GothLoli. Tak się ubiera, w tej konwencji tworzy. To wyjątkowe paskudztwo, które dotarło także do Polski. Na szczęście jest zjawiskiem marginalnym, bo wymaga dużego wkładu pracy w wykreowanie wizerunku. Kto nie wie, wyjaśniam: mieszanka kiczu, słodyczy i grozy. Chodzi o wizualną imitację strojów wiktoriańskich panienek – niewinnych, lecz kuszących, co podkreśla umieszczone w nazwie imię bohaterki powieści Nabokowa; słodkich, acz upiornych – co jest zaszyfrowane w przymiotniku „gotycki”, zapożyczonym z powieścideł grozy.
Ten wizualny koszmar narodził się w Japonii mniej więcej dwie dekady temu i trwa do dziś. Widoczny jest także w mandze. Przykładem – prace Mihary. Kto nie wie, jak wygląda moda á la Lolita (do wyboru w wersjach gothic, sweet, classic, punk), niech obejrzy jej rysunki. Choć to głównie damski świat, pętają się po nim również chłopcy. Homoseksualni bądź androgyniczni. Już na oko zniewieściali, nieradzący sobie z rzeczywistością, osamotnieni, często z artystycznymi aspiracjami.
„Piękni ludzie” graficznie niewiele się różnią od „Balsamisty”. Za to fabuła zupełnie inna, daleka od realiów. Historie kręcą się wokół szablonów gotyckiej subkultury: wampiry, koniec świata, Frankenstein. Do tego trochę psychologizmów rodem z popularnych magazynów.