Trudno bowiem wymyślić cokolwiek, co by potrafiło wzmóc u tych czytelników chęć sięgnięcia po książkę, albo silić się na wyjaśnianie im, na czym polega urok tego akurat tomu. To tak, jakby tłumaczyć zgromadzonym przy stole, dlaczego im smakuje potrawa nakładana ze wspólnej miski.
Komisarz Montalbano budzi bowiem zamiłowanie bardzo bezpośrednie, osobiste, jakby zajmował miejsce pośród najbliższych znajomych, stąd choćby ostre różnice zdań co do jego wyglądu (Camilleri jest tak zręczny, że przy całej zmysłowości swojej narracji potrafi konsekwentnie unikać detali fizjonomii i postury swojego bohatera). Nie dalej jak dwa dni temu sprzeczka o to, czy nosi on wąsy i jest krępej budowy, o mało nie zepsuła piszącemu te słowa dobrze zapowiadającego się wieczoru ze zwolenniczką teorii, iż komisarz z Vigaty jest wysoki, łysy i bez zarostu, zupełnie jak aktor, który się w niego wciela w ekranizacji.
Członkom „rodziny” wystarczy więc, jeśli przysięgnę na całą zawartość swojej lodówki, że ten tom należy do najlepszych, bez choćby jednego puszczonego luzem akapitu. Wobec nielicznych osobników, którzy zdążyli kiedyś czytać coś z serii i pozostali wobec niej zimni, ponowię wyrazy współczucia i zdumienia, że można się nie dać pochłonąć niefrasobliwej, a zarazem prawdziwej, wesoło-cierpkiej opowieści o człowieku, który jest chodzącą pochwałą niekonsekwencji, a mimo to (a może dzięki temu) – po ludzku i wiarygodnie prostolinijny, co w zderzeniu z jego pracą stróża prawa na Sycylii, gdzie samo słowo „prawo” brzmi jak kpina, daje zaskakujące efekty. Nieboraków tych znów ominie okazja do uraczenia się opowieścią spisaną ku zabawie, ale dającą godziwą pociechę.
Osobom jeszcze nieświadomym, kto zacz Montalbano i jak się sprawy w Vigacie mają, powiedzieć zaś mogę, że „Cierpliwość pająka” może być całkiem dobra na początek (jeżeli nie da się skądś wydobyć otwierającego serię „Kształtu wody”). Jeśli lubicie zjadliwe obrazki obyczajowe z prowincji podlane sosem łagodnej nostalgii i męskiego punktu widzenia, nanizane na luźno napięty sznurek śledztwa, w którym niekoniecznie rozwiązuje się przestępcze szarady, ale za to zagląda w mikroświat rodzin, podwórek, środowisk – jeśli więc macie np. słabość do komisarza Maigreta, ale dostajecie reumatyzmu od panującej w jego Paryżu wiecznej pluchy – to jest to książka dla was. W tym tomie nawet nie ma trupa, przestępstwo jest od samego początku dziwne i jakby niedopieczone, a na dobre 50 stron przed końcem już wiemy kto, co i z jakiego powodu... ale i tak do ostatniej strony nie opuszcza nas chęć, żeby jeszcze nie wracać z Sycylii. Andrea Camilleri to zaiste zręczny pająk.
[i]Andrea Camilleri „Cierpliwość pająka”. Przeł. Stanisław Kasprzysiak. Noir sur Blanc, Warszawa 2010[/i]