Zły Tyrmanda na topie

Od premiery „Złego” minęło już dobrze ponad pół wieku, a my wciąż nie wiemy, co właściwie z tym Tyrmandem zrobić.

Publikacja: 04.10.2010 18:00

Okładka największego sukcesu Leopolda Tyrmanda, "Złego", znakomitej opowieści o walce z przestępczoś

Okładka największego sukcesu Leopolda Tyrmanda, "Złego", znakomitej opowieści o walce z przestępczością w powojennej Warszawie

Foto: google

Jedni mówią: to grafoman produkujący źle skonstruowaną literacką magmę. Drudzy widzą w nim jedynego w stalinowskiej Polsce pisarza z jajami – dostarczającego czytelnikom porcję dobrej rozrywki, omijającej szerokim łukiem tak społeczne, jak i egzystencjalne dylematy. Najciekawsze, że opinie te wygłaszane są zazwyczaj wyłącznie po lekturze „Złego”.

[wyimek][link=http://empik.rp.pl/szukaj/produkt?author=Tyrmand+Leopold&start=1&catalogType=all&searchCategory=all]Zobacz na Empik.rp.pl[/link][/wyimek]

Niby nic dziwnego. Książka jest „kultowa”, co rusz wznawiana i komentowana wciąż tak często, że na mówienie o innych powieściach po prostu nie wystarcza już czasu. Może jeszcze „Dziennik 54” ktoś czasem sobie przypomni, ale „Gorzki smak czekolady Lucullus” czy „Filip” żółkną na bibliotecznych półkach. Tymczasem „Zły” był przecież powieścią pisaną na zamówienie i w pośpiechu. Jeśli coś mówi więc o Tyrmandzie najmniej, to właśnie ta książka.

Od jakichś dwóch tygodni w księgarniach bryluje rzecz, która z kolei o Tyrmandzie mówi bardzo wiele. Jest to mianowicie „Pokój ludziom dobrej woli...” – wybór tekstów pisarza publikowanych dotąd w prasie. Kilka drobnych opowiadań i artykułów, jeden projekt scenariusza i dramat. Niby nic wielkiego, ale te kilka drobiazgów pozwala wreszcie sklasyfikować Tyrmanda i spojrzeć na jego pisarstwo już nie tylko przez pryzmat „Złego”. Okazuje się on mianowicie felietonistą. Znakomitym. Postrzegającym rzeczywistość trzeźwo i głęboko. Chcącym wpływać na nią, modelować ją słowem. A co najważniejsze, mającym temperament, erudycję i stosowną dawkę cynizmu, pozwalające mu to robić z wyjątkowym wdziękiem. Felietonistą i basta! Felietonem było wszystko, co napisał. Nawet „Złego” można w tym kontekście odczytywać jako zbiór felietonów o rodzącej się z gruzów Warszawie, połączonych ze sobą dość koślawo naszkicowaną akcją.

– Był nieprzeciętnie inteligentny, dostrzegali to wszyscy, którzy z nim rozmawiali – wspominał Franciszek Walicki. – Wydawał się lekko nieobecny, a jednak cały czas był bacznie skupiony. Siadał do maszyny i pisał jednym tchem, bez poprawek – dodawał Algirdas Prokapaciczius.

Te dwie wypowiedzi definiują Tyrmanda i to, co stworzył. Kto wie, być może te jego książki, które dopiero czekają na wydanie, będą jego najważniejszymi? Na wiosnę ukaże się „Tyrmand warszawski”, a nieco później „dziennikarskie varia” – zapowiada Ewa Malinowska-Grupińska z wydawnictwa MG. Może lepiej widzieć w Tyrmandzie klasyka naszej żurnalistyki niż literata? Utnie to głupawe dyskusje, a pisarzowi przywróci stosowne miejsce w panteonie ludzi pióra? O tym m.in. będzie można porozmawiać dziś w Teatrze Powszechnym o godz. 19. Spotkanie poprzedzi premierę sceniczną „Złego”.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność