Niewiele widzielibyśmy o tej polskiej nekropolii, o ludziach na niej pochowanych, autorach pomników nagrobnych, gdyby nie on. Profesor Nicieja poświęcił cmentarzowi, a właściwie cmentarzom na Łyczakowie (bo jest tam także Cmentarz Obrońców Lwowa) kilka książek, filmów i kilkadziesiąt artykułów, nie mówiąc o licznych wywiadach dla mediów.
Jest rok 1981. „Cmentarz Łyczakowski, a właściwie jego stara, polska część, znajdował się wówczas w stanie agonalnym. Ukraińskie i rosyjskie nowe nagrobki (...) przesłaniały polskie, zaniedbane pomniki. Na kwaterach peryferyjnych cmentarza wszystko głuszyła i przesłaniała bujna roślinność, wciskająca się korzeniami w szczeliny i rozsadzająca monumenty, krusząca napisy epitafijne. Rdza trawiła secesyjne żeliwne krzyże i latarnie nagrobne oraz tabliczki z nazwiskami zmarłych. Resztę spustoszenia czyniły ręce wandali”.
To właśnie wtedy Stanisław Nicieja postanowił opisać i sfotografować ten cmentarz, by jego groby, nawet gdyby się rozpadły, nie zostały zapomniane, by trwała pamięć o pochowanych w nich ludziach.
W trzydzieści lat później, jak pisze profesor Nicieja, na cmentarzu, mimo że ma on status muzeum, „nie zahamowano procesu likwidowania starych polskich grobów. Polskość jest stamtąd systematycznie wypierana”. Zniszczono część polskich grobów, by zrobić miejsce pod panteon strzelców siczowych, mający stanowić kontrapunkt dla Cmentarza Obrońców Lwowa. Ale najcenniejsze pomniki i kaplice polskie są odnawiane, najczęściej z polskich funduszy.
Spośród innych lwowskich cmentarzy ten na Łyczakowie wyróżniał się swoim reprezentacyjnym charakterem i bogactwem nagrobków, a to dlatego, że jak pisano sto lat temu, „Na Łyczaków trafiało dobre towarzystwo”. Rzeźby, nagrobki, kaplice odzwierciedlały charakter miasta bogatych kupców i mieszczan, wysokich urzędników.