Blisko tysiącstronicowy tom powstawał dziesięć lat. To opowieść o życiu pełnym bólu, a nie optymistyczna historia pisarza, który odniósł sukces na światową skalę. Andrzej Franaszek dowodzi, że literatura Miłosza nie zrodziła się ze spokoju i jasności, ale z nieustannego konfliktu, wewnętrznego spięcia.
– Z początku myślałem o monografii twórczości opatrzonej komentarzem biograficznym – powiedział "Rz" Franaszek. – Dopiero badając archiwa Miłosza, uzmysłowiłem sobie, że jego dzieło zostało już szczegółowo opisane. Natomiast życie poety – znane tylko w ogólnych zarysach – kryje wiele tajemnic. Niewiele też wiemy o jego skomplikowanej osobowości.
Czesław Miłosz zdążył zaakceptować Franaszka w roli swego biografa. Znał go jako redaktora "Tygodnika Powszechnego". – Uważałem poetę za mędrca i czasem miałem ochotę zapytać go wprost: "Jak żyć?" – wspomina Franaszek. – Gdybym się na to odważył, bardzo bym go ubawił. Miłosz utrzymywał, że jego życie to pasmo chaotycznych decyzji. Powtarzał, że jest igraszką losu. Że przypomina Głupiego Jasia – najmniej mądrego z trzech braci, który wybiera złą drogę, ale właśnie na niej spotyka go nagroda.
Od czasu młodości towarzyszyło mu nieustanne poczucie winy. W latach studenckich porzucił narzeczoną z lęku, że małżeństwo stanie się pułapką i przez nie straci poetyckie powołanie. Bał się, że powtórzy los ojca. Aleksander Miłosz był inżynierem. Podróżował i polował na Syberii, a skończył jako powiatowy urzędnik w Suwałkach. Zaglądał do kieliszka. Poeta bał się, że również przegra życie, stoczy się w przeciętność – wyjaśnia Andrzej Franaszek. – Dlatego przez wszystkie lata podejmował nowe wyzwania. Uciekał w pracę, która stała się dla niego środkiem dyscyplinującym. Rodzajem autoterapii.
Pisząc o młodzieńczym zaangażowaniu w ruchy lewicowe, biograf zauważył, że Miłosz sympatyzował z trockistami i anarchistami, nie ze stalinowcami. Widział skutki wielkiego kryzysu i boleśnie je odczuwał – mówi Andrzej Franaszek. – Jednocześnie podjął grę ze sobą i z otoczeniem. Chciał uchodzić za twardego rewolucjonistę, a nie za nadwrażliwego poetę. Zresztą, przez całe życie Miłosz odczuwał potrzebę zakładania masek, zmiany kostiumu. Miał instynkt aktorski.