Współautor tego dzieła zatytułowanego "Kivi & pies-potwór" ("Kivi & Monsterhund") Jesper Lundqvist twierdzi, że używając wymyślonego przez siebie słowa, może uniknąć balastu stereotypów i przesądów przypisywanych płci męskiej albo żeńskiej. Bohaterem książeczki jest dziecko o imieniu Kivi, którego płci autor nie określa. Jak twierdzi, dzięki temu mógł całą energię skupić na cechach bohatera, a nie na gorsecie męskości czy kobiecości.

Lundqvist przeprowadził eksperyment – przeczytał książeczkę dzieciom. I, jak twierdzi, jedyne, co wywołało reakcję słuchaczy, to budzący przerażenie pies. Bezpłciowy bohater nie zwrócił niczyjej uwagi.

Zachwyceni natomiast byli uniwersyteccy badacze. – Obsesyjne zwracanie uwagi na płeć ma negatywne konsekwencje dla jednostki i społeczeństwa – skomentowała wydanie opowiadania Karin Milles, specjalistka ds. mediów i komunikacji z wyższej szkoły w Södertörn. W jej opinii edukacja najmłodszych powinna zostać wyzwolona z indoktrynacji narzucającej dzieciom role płciowe.

Inaczej zareagowała publicystka Lisa Magnusson na łamach dziennika "Aftonbladet". Stwierdziła, że propagowanie nowego słowa określającego "trzecią płeć" "to najgłupszy wymysł od czasu, gdy lansowano pastę kawiorową o smaku bananowym". Zdaniem Magnusson, feminizm nie może oznaczać domagania się tego, aby wszyscy byli jednakowi, ale aby byli jednakowo traktowani.

Książka "Kivi & pies-potwór" to nie pierwsza tego typu inicjatywa w Szwecji. Istnieje już feministyczne pismo, na łamach którego każdego człowieka przedstawia się bez określania jego płci. Działa też przedszkole, którego celem jest wychowanie dzieci bez świadomości płciowej. A w znowelizowanej niedawno ustawie o dyskryminacji wprowadzono pojęcie ochrony "tożsamości przekraczającej granice płci".